Początek 3670 – debiutu koreańskiego reżysera Parka Jun-ho – może przywoływać skojarzenia z pamiętną pierwszą sceną Happy Together Wong Kar-waia. To realistyczna scena seksu między dwoma mężczyznami, która zamiast na estetyzację czy erotyzację, stawia na klarowność zobrazowania aktu. Park chciał uniknąć niejasności i podejrzeń, iż jego historia opowiada o miłości platonicznej czy męskiej przyjaźni. Zamiast gorącego Buenos Aires u Wonga, mamy chłodny Seul, a tango zamieniono na k-pop. Wspólne jednak pozostaje pragnienie głównych bohaterów – marzenie o znalezieniu swojego miejsca pośród ludzkiej masy i tej drugiej osoby, która odwzajemni twoje pożądanie.
Oba filmy łączy również zobrazowanie życia mniejszości. U Wonga była znacznie bardziej egzotyczna i skromniejsza – stanowili ją dwaj hongkońscy mężczyźni w Argentynie. Park ukazuje natomiast grupę, która doczekała się już swoich przedstawień w południowokoreańskiej popkulturze, ale wciąż pozostaje marginalizowana – dezerterów z Korei Północnej. Cheol-jun, główny bohater 3670, uciekł z totalitarnej ojczyzny wiele lat temu, zadomowił się, znalazł dorywczą pracę w całodobowym sklepie oraz uczęszcza na zajęcia z języka angielskiego. Planuje dostać się na studia – ze względu jednak na ich wysoki koszt, musi liczyć na otrzymanie stypendium dla najzdolniejszych dezerterów. Na drodze ku ich uzyskaniu stoi również bariera językowa – Cheol-jun, jak wielu jego kompatriotów, nie ma stałych relacji z Koreańczykami z południa, stąd też jego mowa czy pismo nie brzmią tak naturalnie. Sprawia to, iż czuje się w Seulu wyalienowany.
Na to poczucie składa się również kwestia orientacji. Nie można powiedzieć, iż Cheol-jun nie próbuje nawiązać kontaktu z innymi gejami. Kończą się one jednak najczęściej przelotnym seksem, po którym druga osoba nie ma nastroju na rozmowę czy wspólny posiłek. Wyróżniające go pochodzenie i tożsamość uchodźcy częściej stanowią ciekawostkę lub przedmiot fetyszyzacji, co uprzedmiotawia mężczyznę w oczach innych gejów. Podobnie miała też skończyć się sesja speed-datingu, po której nikt nie był zainteresowany nawiązaniem z Cheol-junem głębszej relacji, dopóki nie trafił on kilka dni później na jednego z jej uczestników – Young-juna. Zapoczątkowuje to nowy etap w życiu mężczyzny i stawia go w obliczu pytań o stosunek do własnej tożsamości, relacji z innymi ludźmi oraz własnym ciałem.
fot. „3670” / mat. prasowe Festiwalu Filmów Azjatyckich Pięć SmakówNajatrakcyjniejszym i najciekawszym elementem filmu Parka jest sposób w jaki podchodzi do kwestii identyfikacji swojego bohatera. Cheol-jun jest tak naprawdę podwójnie wykluczony. W diasporze Koreańczyków z północy nie może czuć się w pełni komfortowo ze względu na ukrywaną orientację seksualną. Wśród mniejszości gejów alienująca staje się natomiast kwestia jego pochodzenia. Już podczas pierwszego wyjścia z ekipą Young-juna słyszy on, iż musi być śmielszy, bardziej otwarty i przebojowy – inaczej nie może liczyć na stałe miejsce w grupie. Wycofanie Cheol-juna jest natomiast jak najbardziej zrozumiałe jako uchodźcy, imigranta, osoby o wyraźnym akcencie, która w przeszłości doświadczyła fetyszyzacji swojego pochodzenia i jako obywatela państwa o otwarcie wrogim nastawieniu do Korei Południowej. Dołączenie do nowej grupy znajomych jest ekscytujące, ale jednocześnie stawia przed nim wymagania.
Jednocześnie jednak, Park jasno zaznacza, iż Cheol-jun nie jest obiektem aktywnej dyskryminacji. Ekipa, której staje się członkiem, nie stanowi dla niego enklawy czy formy ucieczki przed homofobią, a raczej sposób na głębszą integrację ze swoją nową ojczyzną, oferujący tak pożądaną przez wielu imigrantów okazję do nawiązania relacji z lokalsami. W tym kontekście więc orientacja Cheol-juna, zamiast czynnikiem wyobcowującym, staje się elementem spajającym go z inną mniejszością. Podobnie jak pochodzenie, które sprawia, iż odnajduje się w grupie innych dezerterów.
Obie tożsamości głównego bohatera 3670 pozwalają też reżyserowi na eksplorację problemów trapiących nie tylko diasporę, ale też pokolenie obecnych dwudziestokilkulatków. Park przez dłuższy czas pracował jako lektor języka angielskiego w szkole, gdzie uczył północnokoreańskich dezerterów i jego doświadczenia widoczne są w realistycznym obrazie przynależących do tej grupy ludzi. Ukazuje nie tylko problem wyobcowania, braku głębszych relacji z Koreańczykami z południa, ale i tęsknotę za rodzinami, karkołomne próby przeszmuglowania ich przez granicę oraz traumę po ucieczce z ojczyzny. Kiedy natomiast przygląda się Young-junowi, w tle przewijają się wyzwania, które Korea Południowa rzuca młodym ludziom – błędne koło braku perspektyw zawodowych bez doświadczenia i edukacji, związane z tym wysokie progi rekrutacyjne na uczelniach i rezultat – fakt, iż wielu 20-, 30-letnich Koreańczyków wciąż mieszka z rodzicami i nie może się uniezależnić.
fot. „3670” / mat. prasowe Festiwalu Filmów Azjatyckich Pięć SmakówWarto jednak zaznaczyć, iż Park opowiada o tym wszystkim w tonie oddalonym od ponurego, szarego kina zaangażowanego społecznie. 3670 to atrakcyjny, dynamicznie nakręcony film, zapraszający widza do zwiedzania tętniących życiem undergroundowych gejowskich klubów czy barów z karaoke w dzielnicy Jongno. Reżyserowi udaje się oddać zaciekawienie Cheol-juna tymi miejscami oraz stopniowe jego przejście z roli klubowego neofity do edukatora, pokazującego sprawdzone, ukryte miejscówki innym gejom. Wszystkie te elementy tożsamościowe Park ubiera też w gatunek romansu. W pewnym momencie to rozterki sercowe bohatera wychodzą na pierwszy plan – a szczególnie kwestia jego niejasnej relacji z przyjacielem/może-kimś-więcej – Young-junem. Ten wątek, choć angażujący, jest jednak jednym z mniej interesujących aspektów 3670. Opiera się on bowiem na wielu fabularnych schematach, odwracających uwagę od znacznie ciekawszych spostrzeżeń Parka. Sprawia też, iż Cheol-jun to tak naprawdę jedyna bardziej rozbudowana postać w całym filmie – natomiast reszta gejowskiej ekipy, koledzy z Kolei Północnej czy Young-jun zostają potraktowani przez reżysera dość instrumentalnie.
Nie można jednak zarzucić Parkowi braku umiejętnego nacechowania emocjonalnego swojej historii. Rysuje czytelne dylematy, a stan emocjonalny bohaterów komentuje przy użyciu wybieranych przez nich piosenek do śpiewania na karaoke. Wong Kar-wai miał w Happy Together tango symbolizujące ogień namiętności bohaterów oraz ich autodestrukcyjne tendencje. Park wybiera czytelniejsze rozwiązanie, bo teksty wykonywanych piosenek jasno korespondują z ich własnymi zmartwieniami. To, co jednak mówi znacznie więcej, to ich wykonanie – chwiejnym głosem, pełne fałszywych dźwięków – ale pewne siebie i własnych emocji. Pokazuje on tym samym jedną z prawd karaoke – nic nie spaja tak bardzo grupy, jak wspólne fałszowanie, szczególnie, gdy wszyscy razem potraficie się z tego śmiać.
korekta: Daniel Łojko
Tekst powstał w ramach współpracy z Festiwalem Filmów Azjatyckich Pięć Smaków.









