3 pytania – Expo 2000

nowamuzyka.pl 2 dni temu

Dziś świętuje 40. urodziny i z tej okazji postanawia podzielić się nową muzyką, to także dobry moment na mikrowywiad.

Expo 2000 – producent muzyczny poruszający się po atmosferycznych, międzygatunkowych brzmieniach, szczególnie lubujący się w pracy z klasycznymi samplerami. W 2021 wspólnie z raperem Belmondawg wydał epkę „Hustle As Usual”, która uzyskała status złotej płyty oraz została wyróżniony nagrodą EP Roku Polish Hip Hop Music Awards. W 2024 wydał album producencki zatytułowany „ad hoc” na którym szerzej definiuje swój specyficzny styl. W 2025 wypuścił w duecie z wokalistką nath album zatytułowany „oxox”, będący efektem wspólnego eksplorowania nowych brzmień. Współpracował z legendami polskiej sceny muzycznej takimi jak Michał Urbaniak, Skalpel, Kury czy Liroy. Pomysłodawca i współprowadzący cyklu spotkań warsztatowych HEADZ dotyczących beatmakingu.

Ukazujący się dziś singiel to prezent dla słuchaczy ceniących szczere, bezpretensjonalne i nieoczywiste brzmienia. Producent urodził się pod znakiem Skorpiona, a jego twórczość przejawia cechy charakterystyczne dla tego znaku: intensywność, tajemniczość i emocjonalną głębię. Wydanie składa się z trzech instrumentalnych utworów o charakterze lo-fi, gatunkowo oscylujących między trip-hopem, instrumentalnym hip-hopem a ambientem. Gościnnie udzielił się DJ Falcon1 z turntablistycznym popisem, za analogowy mastering odpowiada Michał Eprom Baj a autorem portretu na okładce jest Piotr Paluch.

Czego ostatnio słuchasz?
Wbrew pozorom, to jest bardzo trudne pytanie. Na pewno słucham mało, robię to z dużym luzem, nie mam jakiegoś poczucia, iż muszę być na bieżąco. Nie potrafię też za bardzo o muzyce rozmawiać, kłócić się o niej, ani jej oceniać. W swojej skali mam tylko dwa stany, w których albo muzyka mnie kręci, albo nie. Moja produkcja mocno opiera się na samplingu, więc bardzo często słuchanie zamienia się momentalnie w proces twórczy. Szukanie sampli otworzyło mnie na rzeczy, których bym pewnie nie poznał bez grzebania w płytach. Właśnie w ten sposób trafiłem na muzykę z półwyspu apenińskiego powstającą od lat 60. do lat 80. XX wieku, obejmującą gatunki takie jak fusion, psychodeliczny rock, easy listening czy muzykę ilustracyjną i filmową.

Zbieram te płyty, puszczam tę muzykę w dj-setach i audycjach radiowych. Wymieniamy się z zaprzyjaźnionymi artystami i wydawcami swoimi płytami, ostatnio dostałem od Marcina Cichego spory pakiet jego produkcji spod szyldu Meeting By Chance. Najbardziej podeszły mi 10-calowe whitelabele, nie wiem czy to były testpressy wydanych rzeczy czy może jakieś unreleasy, muszę dopytać. Non stop wracam do trip-hopu, breakbeatu i pochodnych gatunków z lat 90. Mam masę płyt CD których słucham głównie w samochodzie, cały czas znajduję nowe rzeczy z tamtego okresu, słuchanie tego wciąż mnie inspiruje i stanowi jakąś ścieżkę dźwiękową do moich działań. To jest bardzo pojemny gar w którym miesza się masa rzeczy, a producenci z tych gatunków często perfekcyjnie rozumieli się z rapem.

Nad czym w tej chwili pracujesz?
Latem przeprowadziłem się do nowej pracowni w Grid Arthub na terenie 100czni w Gdańsku, wymusiło to powstanie kolejnej wersji setupu na którym pracuję. w tej chwili najwięcej czasu obcuję z MPC3000, wyprodukowałem na tym samplerze sporo materiału, który składa się w spójną całość. Rozmawiamy sobie o nim wstępnie z kilkoma raperami, ale to jeszcze nie jest moment na zdradzanie czegokolwiek więcej. Poza tym przyszedł moment na uporządkowanie swoich

mam dwa niewydane beattape’y z 2023 i 2024 roku, i trochę numerów porozrzucanych po niszowych projektach. Pracuję nad zebraniem tego w kompilację typu lost tapes w formie kasety, kilka kawałków trafi na streamingi, to będzie klimatyczny materiał dla headów i największych fanów. Część rzeczy jest już po masteringu od Eproma.

Uwielbiam remiksować i mam w tej chwili listę remixów do przygotowania. Większość z nich jest spoza rapu, więc są to są interesujące zadania, wykraczające poza podmianie podkładu. Przy temacie remixów wśród odbiorców w komentarzach często pojawia się hasło którego strasznie nie lubię, czyli „lepsze od oryginału”. Jest ono bardzo niesprawiedliwe i mówię to zarówno jako remixer i autor oryginału. Należy pamiętać o tym, iż remixer znajduje się w pozycji bardziej uprzywilejowanej. Nigdy nie mam zamiaru konkurować z oryginałem, tylko postawić go w innym kontekście, nadać nowy walor. W mojej pracy powtarza się cały czas taki cykl, w którym mam okres gdzie zupełnie nic mi nie wychodzi i wszystko ląduje w śmietniku, ale później to mija i robię serią kilka przełomowych dla siebie rzeczy. Staram się być systematycznym i konsekwentnym, to są bardzo ważne cechy w tym fachu.

Jaki cudzy występ (set/ koncert) zrobił ostatnio lub w ogóle na Tobie największe wrażenie?
Połączę dwa wydarzenia w jedno, oba miały sporo cech wspólnych. W 2024 roku byłem na koncertach DJ Muggsa w Berlinie i Alchemista w Gdańsku. Obaj są beatmakerami i obaj na pewnym etapie byli ze sobą bardzo mocno związani. Również obaj stanowią dla mnie bardzo dużą inspirację, i nie chodzi mi tu bezpośrednio o samą muzykę, tylko o mindset, szerszą wizję, sposób prowadzenia swojej kariery. Do samych ich występów live byłem jednak nastawiony raczej sceptycznie i szedłem tam trochę z przekory, nie spodziewałem się niczego specjalnego, szczególnie po obejrzeniu fragmentów w internecie.

Z obu występów wróciłem miło zaskoczony i bardzo zadowolony, wyciągnąłem z nich również sporo wniosków i nauki. Didżejskie triki – skrecze czy żonglerki – są w ich wykonaniu dalekie od perfekcji, mimo wszystko oni zupełnie się z tym nie czają, tylko lecą pewni siebie. Otworzyło mi to oczy na to, iż ogólny odbiór takiego wydarzenia jest dużo ważniejszy niż szczegóły, a drobne wpadki i umiejętność wychodzenia z nich humanizują występ. Może się to wydawać oczywiste, ale nie dla osób zmagających się z perfekcjonizmem, dobrze doświadczyć tego na żywo. Obaj są świetnymi showmanami i mają bardzo dobry kontakt z publiką, poza samym graniem nawijają dużo historii i rapują. To bardzo dobrze działa i znowu dało mi mocno do myślenia. Ja sam jako introwertyk wcześniej zwykle chowałem się za sprzętem, a jeszcze lepiej za jakąś maską. Znużyło mnie to totalnie, a otwarcie się na interakcje z publicznością podczas występów stało się jakąś formą autoterapii.

Wracając do Muggsa i Alchemista, sam fakt, iż koncerty beatmakerów bez udziału raperów są w stanie wypełnić średniej wielkości klub bardzo dobrze świadczy o odbiorcach i pokazuje organizatorom, iż warto robić takie rzeczy.

Fotografia autorstwa Łukasza Osiemcztery

https://www.facebook.com/expo.zweitausend/

Idź do oryginalnego materiału