1991. Rok, który zmienił świat muzyki. Wybieram 10 płyt, które zmieniły wszystko.

srebrnykompas.pl 1 rok temu

Kiedy opublikowałem wpis poświęcony mojej fascynacji przealbumowi “Use Your Illusion I” i “Use Your Illusion II” Guns n Roses podskórnie czułem, iż to niedokończony tekst. Okej, było i zbudowanie tła, trochę wspominek z przeszłości, tego całego zamieszania związanego z moimi muzycznymi fascynacjami, w końcu hymn ku Gunsom z okresu, w którym nikt im nie mógł podskoczyć. Ale czegoś brakowało. Już wiem, czego.

Mogliście pomyśleć, iż światowa eksplozja grupy Axla i Slasha wynikała nie tylko z tym dwoma świetnymi rockowymi albumami ozdobionymi monumentalnymi “November Rain” oraz “Estranged”, ale posuchą na muzycznym rynku. Nic bardziej mylnego.

Ten rok, 1991 rok eksplodował różnorodną muzyką na najwyższym poziomie. To było, no nie wiem jak wam to powiedzieć, taki wybuch supernowej. W ciągu dwunastu miesięcy doszło do muzycznej erupcji, która zmieniła świat rozrywki na zawsze.

Do mainstreamu weszły gatunki, które wcześniej kisiły się w jakich niszach. To wtedy z mroku na światła światowych scen wyszła Metallica. To wtedy grunge w postaci Nirvany rozpanoszył się na listach przebojów.

Doszło do drastycznej zmiany gustów muzycznych i takiej zmiany warty w świecie popukultury, jakiej wcześniej nie było.
I kiedy spojrzymy wstecz, spokojnie można powiedzieć, iż tak bogatego muzycznie roku już nie było. Wybrałem dla Was 10 płyt, które trwale zapisały się w historii muzyki.

Guns N’ Roses – Use Your Illusion I & II

Oczywiście nie mogło zabraknąć mojego ukochanego rockowego zespołu, określanego w tamtym czasie jako “najbardziej niebezpieczny zespół świata”. Giganci scen, postrach organizatorów koncertów, kopalnia przebojów oraz jeden z najbardziej pomnikowych numerów, jaki powstał w historii rocka, czyli “November Rain”.

Metallica – Black Album

Nareszcie zaistnieli w masowej świadomości. Ta wydana bez tytułu płyta trwale wryła się światową popkulturę. I nieważne, iż muzycznie był to lekki krok wstecz, bo utwory były bardziej melodyjne, tempa już nie tak połamane, kompozycje prostsze. Ale przecież o to chodziło. O to, by King Kong ciężkiej muzyki opuścił Wyspę Czaszki i napierdalał po całym świecie.

Red Hot Chilli Peppers – Blood Sugar Sex Magic

Nie znałem tego zespołu, ale kupiłem kasetę. Oryginalną i drogą, jak na tamte czasy. Jednak warto było jak cholera. Zachęcony błyskawicznym klasykiem “Give It Away” popłynąłem w ten rejs. I nie żałuję. “Blood Sugar Sex Magic” to kopalnia przebojów, świetnych melodii, doskonałych linii basu i troszkę wkurwiających solówek gitarowych. Ale jak to żre! Czas pokazał, iż ta płyta była przełomem w życiu grupy, bo to właśnie wtedy Red Hoci złapali swój rytm i rozpoczęli funkowe tsunami.

The KLF – The White Room

KLF to dziwaczna grupa i poznałem ją dzięki młodzieżowemu pismu “Popcorn”. Dwóch dziwacznych Anglików z ciągotkami do muzyki elektronicznej oraz lekkiego szaleństwa stworzyło nietypowy album, którego nie da się jednoznacznie określić, ale na pewno taki, którego trzeba koniecznie wysłuchać.

Tupac Shakur – 2Pacalypse Now

To właśnie w 1991 roku świat ujrzała debiutancka płyta legendarnego rapera Tupaca Shakura. Bezkompromisowa, opowiadająca o brutalności policji, systemowej biedzie stanowiło punkt wyjścia, na którym twórca oparł swój świetny debiut.

Queen – Innuendo

Ostatnia płyta z udziałem Freddiego Mercurego. Świat bez niego już nigdy nie będzie taki sam.

R.E.M. – Out of Time

To był ich siódmy album, ale chyba dopiero pierwszy, który sprawił, iż zaczęło ich grać radio. Wrażliwość, mistycyzm, wokalista, którego głosu nie można pomylić z żadnym innym oraz przede wszystkim “Losing My Religion”. Przejmujący utwór powodujący ciarki i wywołujący łzy wzruszenia.

Nirvana – Nevermind

W zasadzie każde słowo jest w tym momencie zbędne. To chyba jeszcze większy wybuch niż “Czarny Album” Metalliki. Trzech niechlujnych gości wydaje płytę, która momentalnie zmiata z planszy rockową konkurencję i umówmy się: rozpoczyna również schyłek nieśmiertelnych Guns n Roses, których teksty przy tematach poruszanych przez wokalistę Kurta Cobaina stają się nieporadne i zwyczajnie śmieszne. “Nevermind” jest albumem absolutnie przełomowym w świecie muzyki. I zbudował modę na grunge.

Pearl Jam – Ten

Cenię ich bardziej niż Nirvanę, która otworzyła drzwi całej armii grunge`u i choćby z tego tytułu należy się jej chwała po wsze czasy. Jednak to Pearl Jam zasługuje na najbardziej wybitnego przedstawiciela gatunku. Świetni muzycznie, szaleni scenicznie, stworzeni wprost na stadiony mimo, iż wyglądali jakby wyszli na klubowy występ skanalizowali w sobie niebywałą energię, miłość tłumów. I ten głos Eddiego Veddera, frontmana grupy. Nie zapomnisz go nigdy. Chyba jeszcze żaden wokalista rockowy nie brzmiał tak, iż miałeś ciarki długo po tym, jak skończyłeś odsłuchać tę płytę. “Jeremy” “Alive” “Even Flow”. A to tylka kilka pereł.

Garth Brooks – Ropin’ the Wind

Nie będę ukrywał, iż nie rozumiem za bardzo fenomenu muzyki country, ale Garth Brooks jest jedną z jej ikon. Dlaczego umieściłem więc w tym zestawieniu płytę, której nie kumam? Ano dlatego, iż “Ropin` The Wind” trafił na szczyt listy Billboard 200 i było to pierwsze w historii wydarzenie w historii muzyki country. I choćby z tego tytułu Brooks zasługuje na zamieszczenie w tym zestawieniu.

To tylko dziesięć płyt, które wpłynęły na rynek muzyczny oraz zmianę nawyków słuchaczy. A przecież nowe albumy wydali wtedy między innymi Michael Jackson, Prince, Mariah Carey, Mudhoney, NWA, Sting, Soundgarden, Ozzy Ozbourne, Pixies i wielu, wielu innych.

Idź do oryginalnego materiału