16. Tauron AFF. Oceniamy pobyt Charli XCX w Warszawie i film z Rose Byrne

filmweb.pl 1 tydzień temu
Zdjęcie: plakat


Dziś mamy dla Was kolejną dawkę recenzji prosto z Wrocławia. Daria Sienkiewicz przygląda się rozgrywającej na ulicach Warszawy "Erupcji". Z kolei Agnieszka Pilacińska zagłębia się w problemy macierzyństwa prezentowane w filmie "Kopnęłabym cię, gdybym mogła". Obraz na tegorocznym festiwalu w Berlinie zdobył Srebrnego Niedźwiedzia dla najlepszej aktorki Rose Byrne.

Recenzja filmu "Kopnęłabym cię, gdybym mogła", reż. Mary Bronstein



Matki portret własny

autorka: Agnieszka Pilacińska

Mary Bronstein już swoim debiutem dała się poznać jako reżyserka charakterna, z własnym pomysłem na kino. Nie inaczej jest w przypadku jej nowego dziecka. "Kopnęłabym cię, gdybym mogła" to rozpieszczająca formalnie duszna opowieść o macierzyństwie, powolnej utracie kontroli, rozczarowaniu rzeczywistością i mechanizmach kompensacyjnych mających teoretycznie przynieść ulgę, w praktyce jednak tylko opóźniających zapłon tykającej bomby.

Już pierwsze ujęcia filmu zwiastują narracyjną ucztę. Kamera Christophera Messiny wycelowana zostaje prosto w główną bohaterkę, Lindę (Rose Byrne). Kobieta bierze udział w sesji terapeutycznej wraz ze swoją córką (Delaney Quinn) i uparcie zaprzecza jej słowom, jakoby była smutna. Dziecko, mimo iż gra tu kluczową rolę, niemal przez cały czas znajduje się poza naszym polem widzenia. Dzięki temu dostajemy soczystą wiwisekcję postaci Lindy. Kobieta podróżuje po mapie tych samych dni, uwięziona w rzeczywistości, której nie zamawiała, zmagając się z nieokreśloną, metaboliczną lub psychosomatyczną chorobą córki. Przypadłość uniemożliwia jej jedzenie, a co za tym idzie, przybieranie na wadze – i zmusza dziewczynkę do przyjmowania pokarmów dojelitowo dzięki specjalnej tuby i mieszanin odżywczych. Poza kadrem – i życiem bohaterek – znajduje się także pracujący jako pilot mąż i ojciec (Christian Slater). Linda pozostaje zatem przez większość czasu sama ze swoimi problemami. Za wątpliwą towarzyszkę życia będzie miała tylko wielką, powstałą w wyniku pęknięcia rury dziurę w suficie, która wyznaczy dalszy kierunek akcji. Zdekonstruowana bezpieczna przestrzeń domu nie tylko wymusi na rodzinie tymczasową przeprowadzkę do motelu, ale też sprowokuje kobietę do konfrontacji z jej obecnym życiem.

Narastający z każdą sceną rozpad rzeczywistości potęgują niekorzystne wyniki badań dziewczynki i coraz bardziej realna wizja rozszerzenia leczenia – cokolwiek miałoby to oznaczać. W Lindzie budzi to jedynie kolejne pokłady lęku. W pracy, poradni zdrowia psychicznego, nie jest lepiej. Kolega po fachu i superwizor Lindy (Conan O'Brien) traci powoli do niej cierpliwość. Mozaika klientów także nie poprawia sytuacji: Caroline (Danielle Macdonald), świeżo upieczona i nieco przewrażliwiona na punkcie swojej nowej roli matka, wydzwania do niej po nocach; Stephen (Daniel Zolghadri) przelewa na nią uczucia, opowiadając o swoich sennych marzeniach i żądając uwagi, a Kate (Ella Beatty), typowa przedstawicielka pokolenia Z, żyje głównie sprawami mediów społecznościowych i influencerów, coraz częściej budząc w swojej terapeutce irytację. Na domiar złego ekipie remontowej nie pali się, żeby załatać nieszczęsny uszczerbek w konstrukcji domu. Świat dociska naszą bohaterkę z każdej strony i nie zanosi się na to, żeby miał zamiar przestać.

Całą recenzję filmu "Kopnęłabym cię, gdybym mogła" przeczytacie TUTAJ




Recenzja filmu "Erupcja", reż. Pete Ohs



Sen o Warszawie

autorka: Daria Sienkiewicz

"Czasami bycie dziewczyną jest takie skomplikowane" – śpiewa Charli XCX w jednym z kawałków na płycie BRAT. Jej słowa dobrze oddają ducha filmu Pete’a Ohsa koncentrującego się na relacji dwóch bardzo nierozważnych i romantycznych kobiet – Brytyjki Bethany (Charli XCX) oraz Polki Nel (Lena Góra), których losy kolejny raz łączą się w wybuchowy sposób w centrum dzisiejszej Warszawy. Ich niezobowiązującą znajomością rządzi przypadek, zupełnie jak zrealizowaną w kilkanaście sierpniowych dni i nieprzespanych nocy "Erupcją". Piąty film amerykańskiego reżysera ma po trochu klimat bekowej etiudy studenckiej, a po trochu partyzanckiego guerilla filmmaking i nowofalowego eksperymentu i w jednym. Czuć, iż jest to przede wszystkim projekt zrodzony ze spontaniczności, autoironii i dobrej zabawy. Czy tyle jednak wystarczy, aby zrobić dobry film?

Bethany i jej chłopak Rob (Will Madden) zatrzymują się na parę dni w upalnej Warszawie – mieście, jak twierdzi dziewczyna, romantyczniejszym niż sam Paryż. To właśnie tu Rob ma się za niedługo oświadczyć. Na pierwszy rzut oka widać jednak, iż para ta pasuje do siebie jak wół do karety. Ona nienawidzi nudy, intensywnie szuka w życiu wrażeń i punktów wrzenia. On to typ, który całą nudę świata uosabia i, co gorsza, przynajmniej dwa razy w ciągu kilku godzin zapyta cię, czy miałaś dobry dzień, choć ten jeszcze się nie skończył. Cytując Bedoesa, "ona chce mieć gościa, z którym będzie mogła konie kraść", a z Robem może co najwyżej porozmawiać o pogodzie i posiedzieć chwilę w parku. Z tej mąki chleba nie będzie, ale jest za to sporo śmiechu, drętwych dialogów i memicznego potencjału. Tylko tyle i aż tyle może nam zaoferować skromna w ambicjach "Erupcja".

Znacznie ciekawiej dzieje się, gdy ścieżki Bethany i Nel znów się krzyżują, a drapieżna energia Charli XCX zderza się z charyzmą Leny Góry. Spragnione wolności kobiety biegają po mieście niczym wolne elektrony, nie licząc dni, godzin i lat. Choć bohaterki znają się już ponad dekadę, przez cały czas iskrzy między nimi jak przy pierwszym spotkaniu. W ich relacji brakuje jednak jakichkolwiek deklaracji, o cielesnej bliskości nie wspominając, trochę jakby twórcy filmu bali się pokazać kobiece pożądanie na dużym ekranie. Prowadzącej donikąd gry niedopowiedzeń nie ratuje choćby szczypta realizmu magicznego, którą Ohs doprawia tytułowy wątek. Niespełniona obietnica lesbijskiego romansu pozostawia duży niedosyt, w finalnym rozrachunku prezentując się jako niechlubny przykład queerbaitingu. Miała być erupcja, ale okazało się, iż wulkan jest nieaktywny.

Całą recenzję filmu "Erupcja" przeczytacie TUTAJ
Idź do oryginalnego materiału