10 nieoczywistych filmów o II wojnie światowej

filmawka.pl 1 rok temu

Na przestrzeni lat temat II wojny światowej stanowił inspirację dla pokoleń twórców. Babcia uwielbia Jak rozpętałem II wojnę światową, ojciec sapie pod wąsem na Szeregowcu Ryanie, kumpel nolaniarz zachwyca się Dunkierką. Wciąż pamiętasz, jak cię w gimnazjum zagonili na trzy filmy o polskim ruchu oporu. Generalnie masz dość generałów po wsze czasy i prędzej wybierzesz siedmiogodzinny dramat o schnięciu farby niż kolejne filmidło o czołgach. Cóż począć? Nic prostszego, niż obejrzeć coś mniej oczywistego od hitów TVP w Wielkanoc czy Superkina TVN-u w piątek o 20:00.

Przed Wami bardzo subiektywna lista 10 najlepszych filmów o II wojnie światowej z oficjalnym certyfikatem jakości od admina Historycznych memów. Bon appetit!


Miejsce 10. Casablanca (1942), reż. Michael Curtiz

Materiały prasowe

Casablanca to chleb tostowy pośród romansów wojennych. Film oparty na klasycznych schematach, który równie dobrze sprawdziłby się jako grecka tragedia: on kocha ją, ale tego nie pokazuje, ona kiedyś go kochała, ale teraz jest szczęśliwa z innym. Mamy też obowiązkowy wybór tragiczny między szczęściem swoim a ukochanej, a w tle szaleje wojna – wszystko było. Bogart jak zawsze wzdycha w prochowcu, Bergman walczy ze wspomnieniami kryzysowej narzeczonej, Rains odgrywa tchórzliwego francuskiego policjanta, Veidt to kulturalny, acz okrutny niemiecki major; znamy to na pamięć.

Film, który Maroka na oczy nie widział, daje z siebie jednak wszystko, żeby tego tosta wypiec idealnie. Kultowe cytaty sypią się jak w Weselu, Sam gra to jeszcze raz (kto by się spodziewał, że i motyw stanie się standardem?), wątek miłosny wciąż wzrusza i choćby tragiczna mapa Europy na początku nie psuje wrażenia. Samo ostatnie zdanie filmu o początku wielkiej przyjaźni niesie taki ładunek emocjonalny, że to właśnie do niego porównałbym cudzoziemcowi fenomen sceny „To jest profesor Rafał Wilczur”. Najważniejsza jest jednak główna bohaterka filmu. Od poruszającej sceny z Die Wacht am Rhein i Marsylianką (w scenariuszu miał być hymn Niemiec, ale wymagałby on opłacenia praw rządowi III Rzeszy), po kapitana Renaulta, który pod sam koniec wyrzuca butelkę wody Vichy – to Francja, wówczas jeszcze okupowana i upokarzana, odgrywa najważniejszą rolę.


Miejsce 9. O jeden most za daleko (1977), reż. Richard Attenborough

Materiały prasowe

Mój stary jest fanatykiem historii. Cały gabinet zawalony książkami, samej US Navy mamy trzy metry i wspomnienia chyba każdego istotnego dowódcy II wojny światowej. Nic dziwnego więc, że przejąłem po nim pasję do specyficznego podgatunku kina – historycznego dokumentu fabularyzowanego, często adaptacji jakiejś książki. W tym przypadku mamy do czynienia z filmem bazowanym na powieści Corneliusa Ryana. Trzygodzinnym dziełem o operacji Market-Garden, które należy do tego gatunku wraz ze wszystkimi wadami i zaletami.

Obsada lśni od gwiazd (Connery, Caine, Hackman, Hopkins, Oliver, Redford…), scenariusz trzyma się wydarzeń historycznych, a przygotowania są godne podziwu: aktorzy przeszli przez obóz wojskowy, samych Douglasów C-47 zgromadzono 11, a znaczna część przedstawionych dowódców znajdowała się na planie jako doradcy. Gene Hackman rozpaczliwie udający generała Sosabowskiego wciąż nieplanowanie bawi do łez (Śnur, śnur!), soundtrack Addisona doskonale podbija nastrój filmu, a i cała produkcja jest wspaniałym kawałem kina… dopóki interesujesz się historią. W przeciwnym razie główna scena walki na moście zanudza, fiasko misji jest oczywiste, a przesyt treści z trudnością skrywa prostotę formy. Ostatnia scena porusza mimo wszystko, ale zdecydowanie nie jest to dobry film na pierwszą, drugą ani siedemnastą randkę.


Miejsce 8. Trzeci człowiek (1949), reż. Carol Reed

Materiały prasowe

Koniec wojny. Flagę ZSRR zdjęto z Reichstagu, uprzątnięto gruz w Hiroszimie, w Warszawie znów rodzą się dzieci – a Wiedeń i cała Austria wciąż nie wiedzą, czy były pierwszymi ofiarami nazizmu, czy jego pierwszą macką. Rekonstrukcja nad Dunajem łączy się z dekonstrukcją filmu noir: zamiast cynicznego detektywa w prochowcu mamy naiwnego idealistę, który poszukuje zabójcy przyjaciela i flirtuje z jego dziewczyną (cóż za wyczucie taktu rodem ze złotej ery Hollywood!), miejsce pustych ulic Los Angeles zajmują ruiny zbombardowanego Wiednia i jego kanały, a smętny jazz – radosna melodia na cytrze rodem ze Spongeboba.

Kończy się braterstwo broni aliantów i Sowietów, w bólach rodzi się miasto szpiegów i nikt nie jest tym, kim się wydaje. Podrzędny grafoman przymusem awansowany na śledczego traci nadzieję i wiarę w ludzi, a rozmowa ze złoczyńcą w gondoli praterskiego diabelskiego młynu uderza wprost w jego światopogląd. Trzeci człowiek, mimo dziś powolnego tempa i przewidywalności, wciąż uważany jest za jeden z najlepszych brytyjskich filmów, a czwarty człowiek – w zasadzie miasto – oferuje wycieczki po kanałach śladami bohaterów; sam film służy za dokumentację zniszczeń Wiednia!


Miejsce 7. Nadzieja i chwała (1987), reż. John Boorman

Materiały prasowe

Krótko? „Za Blitzu to było”. Dłużej? Wojna od zawsze fascynowała chłopców: żołnierzyki, karabiny z patyków, 1000 h na Steamie w Hearts of Iron IV… Nic dziwnego, że Boorman postanowił zobrazować dzieciństwo milionów Brytyjczyków, które przypadło na II wojnę światową. Rzecz jasna, gros uwagi przypada na cywilną stronę walki: siostra głównego bohatera, dziesięcioletniego Billy’ego, maluje sobie lakierem do paznokci „rajstopy” na nogach (skutek racjonowania nylonu), on sam zachwyca się puszką marmolady, rodzina powiększa się o kanadyjskiego szeregowca, balony zaporowe fruwają nad domami…

Wojna ma też i tragiczne skutki: przy akompaniamencie Złota Renu w dzielnicy rozbija się niemiecki myśliwiec, rodzinny dom płonie wskutek nieszczęśliwego pożaru (o dziwo nie bombardowania), matka drży o los walczącego w Europie ojca, ale wszystko to widzimy oczyma chłopca, dla którego bitwa o Anglię była wielką przygodą i tłem do powolnego dorastania. Film nakręcono na największym po wojnie planie w Anglii (16 hektarów), a kończy się prawdopodobnie najszczęśliwszym zakończeniem w historii kina drugowojennego z tytułowym Land of Hope and Glory w tle. Proste i przyjemne filmidło do kotleta, idealne, kiedy twoja druga połówka ma obsesję na punkcie II światowej, a ty nie chcesz oglądać kolejnego dokumentu o czołgach.


Miejsce 6. Złoto dla zuchwałych (1970), reż. Brian G. Hutton

Materiały prasowe

Druga wojna światowa i rozrywka? Przygody Franka Dolasa, a potem długo, długo nic, bo patos i tragizm ma nas zachwycać i zasmucać, a nie bawić. Na szczęście Hollywood uznało, że zarobić można na wszystkim i obdarowało nas jednym z najlepszych heist movies w historii i ukochaną produkcją Roberta Makłowicza. Fabuła jest prosta jak konstrukcja M1 Garand, ale to nie o nią chodzi: banda amerykańskich czołgistów-oberwańców dowiaduje się o niemieckim złocie, które tylko czeka na zrabowanie. Efekt: dwie godziny strzelaniny, humoru, ucieczek, napięcia na polu minowym i finałowa bitwa na moście oraz konfrontacja z Tigerem (tak naprawdę T-34).

Wprawdzie główne role przypadły przeciwpancernej mimice Eastwooda i odbijającej pociski łysinie Savalasa, ale cały show kradnie Daniel Sutherland jako protobeatnik Oddball / Szajba. Film kręcono w Jugosławii (częsty wybór dla amerykańskich dzieł wojennych i nie tylko, vide Skrzypek na dachu), wszystkim zuchwałym złoto rzuca się na mózg (shout out dla tłumacza, polski tytuł znacznie lepszy niż oryginalne Kelly’s Heroes), a Makłowicz rozpacza, że Vižinada odgrywająca wschodnią Francję nie zarabia na amerykańskich turystach.

PS Szajba jest największym bohaterem Ameryki.


Miejsce 5. Ostatni cesarz (1987), reż. Bernardo Bertolucci

Materiały prasowe

Syn niebios. Więzień w złotej klatce. Marionetka. Ogrodnik. Aisin Gioro Puyi, ostatni władca Chin z mandżurskiej dynastii Qing, pozbawiony władzy przywódca japońskiego Mandżukuo i zwyczajny obywatel ludowych Chin, z pewnością zasługiwał na swoją biografię i taką otrzymał. Film ma oczywiście swoje mankamenty – Peter O’Toole kradnie pierwszą połowę jako Reginald Johnston, nauczyciel młodego imperatora, soundtrack autorstwa niedawno zmarłego Ryuichiego Sakamoto robi wrażenie, ale nie zapada w pamięć, a sama postać monarchy jest wybielona historycznie (pominięto jego niestabilność w czasie rządzenia Mandżukuo oraz przemoc domową).

Choć II wojnie japońsko-chińskiej, przez niektórych uważaną za prawdziwy początek II wojny światowej, poświęcono jedynie kilkadzieści minut z prawie trzygodzinnego obrazu (w tym moją ulubioną scenę z Walcem cesarskim), zdecydowanie warto zaznajomić się z tym zdobywcą 9 Oscarów. Pierwszy zachodni film kręcony w Zakazanym Mieście (robi większe wrażenie niż na żywo!), klasyczny motyw upadku dzieciaka ze strzeżonego osiedla. No i najważniejsze: będziecie mogli się pochwalić na randce z kimś ze szkoły filmowej, że znacie mandżurskie dramaty psychologiczne.


Miejsce 4. Bitwa o Anglię (1969), reż. Guy Hamilton

Materiały prasowe

Jednym z moich ukochanych gatunków filmowych jest Wielki Brytyjski Kloc Historyczny o wyjątkowo prostej formule: wyciągnij z magazynów Spitfire, zagoń weteranów na plan, żeby pilnowali dokładności historycznej i nie wysilaj się na niecodzienny scenariusz, to się scenami walki załata. Bitwa o Anglię spełnia te warunki co do joty i mimo braku oryginalności oraz przewidywalności dla każdego, który cokolwiek wie o II wojnie światowej, po ponad pół wieku pozostaje pięknym kawałem kina – nic dziwnego, skoro same samoloty uzbierane na planie tworzyły trzydziestą piątą największą siłę powietrzną świata.

Sceny powietrzne (nagrywano je na tle pochmurnego nieba, bo oryginalne myśliwce miały za dobry kamuflaż) pokonują Dunkierkę bez kiwnięcia palcem, Marsz Luftwaffe został przejęty przez lotnictwo Niemiec jako muzyka do pokazów, a młody Michael Caine zachwyca. Warto wspomnieć także o istotnym wątku kobiecym, opisującym działania Women’s Auxiliary Air Force, polskich pilotach niechcący pełniących rolę comic reliefu oraz Hermannie Görinu który sprawia wrażenie przybierać na wadze w każdej kolejnej scenie. Ulubiony film twojego starego, Anglia.


Miejsce 3. Okręt (1981), reż. Wolfgang Petersen

Materiały prasowe

U-Boot, jaki jest, każdy widzi: klaustrofobiczna pułapka ze stali dziesiątki metrów pod powierzchnią morza, temperatura taka, że praktycznym mundurem kapitana była czapka i bokserki, jedna toaleta na 50 marynarzy – mimo to załogi werbowano z ochotników i choćby w najczarniejszych godzinach wojny na Atlantyku nie brakowało chętnych. Podwładni Dönitza byli prawdopodobnie najmniej zbrodniczą gałęzią sił zbrojnych III Rzeszy, więc na niekontrowersyjny film nadawali się idealnie; problem w tym, że powstał nie film, a nowa Odyseja. Mimo drobnych nieścisłości historycznych (prawdziwy U-96 został zatopiony w marcu 1945 przez alianckie bombowce), ekranizacja powieści Lothara-Günthera Buchheima regularnie triumfuje na listach najlepszych niemieckich produkcji i się stamtąd nie rusza.

Petersen przez realistyczne przestawienie życia na U-Boocie – godzin nudy i lęku, minut walki i strachu – stworzył jeden z najlepszych filmów wojennych. Skupia się również na konflikcie między starymi wygami odizolowanymi od totalitarnego reżimu a młodym narybkiem nazistowskich idealistów (choć alianckim marynarzom było wszystko jedno, czy torpeda była motywowana politycznie). Buchheim sprzeciwiał się adaptacji jego antywojennej książki jako „taniego amerykańskiego akcyjniaka”, ale widzowie pokochali film miłością szczerą i czystą choćby w pięciogodzinnej wersji reżyserskiej, a soundtrack stał się bangerem po wsze czasy. Warto, chociażby dla samej sceny z „It’s a long way to Tipperary”.


Miejsce 2. Most na rzece Kwai (1957), reż. David Lean

Materiały prasowe

Motyw tak stary, jak sama idea wojska: honor kontra rozsądek, godność żołnierza versus godne życie, dobro ojczyzny a dobro człowieka. Kiedy jedno krwiożercze imperium opierające wysiłek wojenny na marynarce, herbacie, surowcach z kolonii i życiu żołnierzy ze swoich państw marionetkowych ściera się z drugim na jednym z najbardziej niegościnnych terenów na ziemi, musi polać się krew. Najistotniejszy z drugowojennych Wielkich Brytyjskich Kloców Historycznych czerpie swą siłę z prostoty opowieści i fenomenalnego Aleca Guinnessa jako podpułkownika Nicholsona. Przez trzy godziny oglądamy budowę pomnika pychy. Brytyjczyków walczących z dżunglą, obcą kulturą Japończyków i własnymi słabościami oraz tragicznymi wyborami stojącymi przed dowódcą: śmierć czy hańba? Weterani krytykowali film za wyjątkowo łagodne przedstawienie budowy birmańskiej Kolei Śmierci, a Lean mocno minął się zarówno z oryginalną powieścią, jak i wydarzeniami historycznymi, ale Most pozostaje klasycznym epikiem o godności i pysze.

Ciekawostka: prawdziwy żelazny most na rzece Khwae Yai (wówczas jeszcze Maeklong) stoi do dziś i wraz z muzeum jego historii służy za pułapkę na turystów historycznych.


Miejsce 1. Idź i patrz (1985), reż. Elem Klimow

Materiały prasowe

Film, o którym napisano już wszystko; film, po którym reżyser zakończył karierę, bo przekazał już wszystko, co chciał; film, który łączy coming-of-age, surrealizm i horror psychologiczny; film, który w dobie wojny ukraińsko-rosyjskiej przeraża jeszcze bardziej. Razem z Florą kroczymy przez piekło, w którym nie ma Wergiliusza, Beatrycze ani nadziei na Czyściec i Niebo, za to są ostre naboje jako rekwizyty, krowa zastrzelona przed kamerą i statyści pamiętający te wydarzenia. Cały trzeci akt pokazuje nam tytułową Apokalipsę: nie możemy przyjść, zerknąć i zapomnieć, ale musimy pół godziny iść przez orgię przemocy, patrzeć na nią i zapamiętać, a gdy już siedzimy wstrząśnięci po uderzeniowej dawce koszmaru, czekają nas jeszcze trzy ciosy:

  • Pozostała we Florze iskierka człowieczeństwa jednocześnie gwarantuje, że nigdy się z tego nie otrząśnie i trauma pozostanie z nim do końca;
  • Czerwony tekst na koniec informuje nas, że 628 (jedynie) białoruskich wiosek zostało tak samo spalonych do cna wraz z mieszkańcami, przypominając, że to nie fikcja;
  • Koniec filmu pozostawia nas z czarnym ekranem działającym jak lustro – Klimow zmusza nas do spojrzenia sobie w oczy i zadania sobie pytania: czy jesteśmy pewni, że w takiej sytuacji postąpilibyśmy słusznie?

Obejrzyj raz, więcej nie trzeba. Zapamiętasz do końca.


Idź do oryginalnego materiału