W roku licznych serialowych pożegnań w dużej mierze postawiłam na tytuły, których nie będę miała już okazji docenić w przyszłości. Znalazło się jednak w rankingu miejsce również dla paru nowych historii.
Ten rok podsumuję, jak na mnie, krótko. Mimo strajków i paru rozczarowań było naprawdę tak wiele dobrych produkcji, iż gdybym chciała wspomnieć o jednej, powinnam od razu wyliczyć kilkadziesiąt na podobnym poziomie. Poza dziesiątką przywołam więc krótszą niż zwykle listę wyróżniających się szczególnie tytułów, co jednak świadczy w tym wypadku o dużej liczbie udanych seriali, a nie o braku solidnych opcji do wyboru. Dla porządku i tradycji odnotowuję, iż z mojego poprzedniego rankingu emitowano dwa tytuły – jeden awansował, a „Harley Quinn” przez cały czas lubiłam, ale już nie tak jak wcześniejsze sezony. Wróciły za to na listę trzy seriale, które uwzględniłam w zestawieniu z 2021 roku.
W mijającym roku wyjątkowo nie odnotowałam u siebie bardzo wstydliwych przeoczeń, chociaż oczywiście znalazłoby się parę braków, wynikających z kilkusezonowych zaległości („Wielka”) lub z bycia „do tyłu” z danym uniwersum („Justified: Miasto strachu”, „Pokolenie V”, „Loki”, „Star Trek: Strange New Worlds”). I przyznaję, iż nie uległam w pełni czarowi Taylora Sheridana: po zadowalającej, ale niezachwycającej przygodzie z „1883” utknęłam w „1923”, a „Yellowstone” i pozostałe wciąż czekają.
Długa jest natomiast lista tego, czego ocenić nie mogę, bo nie pojawiło się w Polsce. Braki najbardziej dla mnie dotkliwe to przede wszystkim dość kameralne propozycje: „The Other Two”, „Minx” (2. sezon), „Jury Duty”, „Primo”, „Colin from Accounts”, „Dreaming Whilst Black”, „Party Down”, „Scavengers Reign” i „The Curse” (które przynajmniej ma już styczniową datę premiery na SkyShowtime). Do tego dochodzą opóźnienia i pominięcia kryminałów: „Happy Valley” (3. sezon z rocznym opóźnieniem pojawi się w styczniu na BBC First), „Fargo” (5. sezon), „Szeptów mroku” (2. sezon) i „Blue Lights”.
2023 to dla mnie przede wszystkim rok serialowych pożegnań, co widać w zaproponowanej dziesiątce. Czasem przy dylematach stawiałam na to, czego nie będę miała okazji docenić w przyszłości. W efekcie aż pięć pozycji to produkcje (najprawdopodobniej) zakończone, do tego jedna, której dalszych losów nie potwierdzono, i cztery, które wrócą. A i tak nie wszystkie żegnane seriale mogły trafić do zestawienia, więc chciałabym odnotować godne zakończenia „Jeszcze nigdy…” i „Sex Education” oraz niegodne ucięcia „Perry’ego Masona” (miejsce 12.) i „Lockwooda i spółki”. Skasowano też, mniej jednak brutalnie, „Malowanie z Johnem” (miejsce 13.). Na marginesie odnotowuję, iż „Wspaniała pani Maisel” zaliczyła świetny finał wymęczonego ostatniego sezonu, a jeszcze bardziej rozczarowujące okazało się w finałowej serii „The Crown”.
Jeżeli chodzi o seriale bliskie top 10, obawiam się, iż może nie być kolejnych serii „Jestem Panną„, „Nienawidzę Suzie/Ja też nienawidzę Suzie” i „Zmokłych psów” (miejsca 14.-16.). Na szczęście wróci przynajmniej „Ktoś, gdzieś” (znów zajmujące u mnie pechowe miejsce 11.). Warto też podkreślić udany rok w produkcjach polskich, bo mieliśmy kilka ciekawych niekryminalnych propozycji – szczególnie wyróżniłabym tu „Absolutnych debiutantów” i „Infamię”, które bardzo doceniam, choćby jeżeli do mojej dziesiątki trochę im zabrakło, bo bliżej miały do niej choćby „Kulawe konie„, „Girls5eva„, „Scott Pilgrim zaskakuje„, „Nierozłączne” (miejsca 17.-20.).
Wydawało mi się, iż HBO zalicza słabszy rok, ale kiedy przyszło do tworzenia top 10, okazało się, iż i tak dominuje, z aż czterema serialami w moim rankingu (wszystkie dostępne są na HBO Max). Inna sprawa, iż z tych czterech wróci tylko jeden, więc dominacja może niedługo minąć. Dalej FX (dwa seriale, oba dostępne u nas na Disney+), Netflix (dwa seriale), Apple TV+ (jeden serial), Peacock (jeden serial, w Polsce do obejrzenia na SkyShowtime). Sześć pozycji emitowano już wcześniej, cztery to nowości.
10. Niebieskooki samuraj
Seriale animowane dla dorosłych ogólnie miały bardzo dobry rok, a na listę wybieram ten tytuł, który przypomniał mi, iż jednak przez cały czas potrafię się zakochać w pełnych rozmachu narracjach rozgrywających się w historycznie i geograficznie odległych realiach. Po prostu muszą to być historie takie jak „Niebieskooki samuraj„, czyli doskonale napisane pod względem wyrazistych postaci, mocnych dialogów, wciągającej fabuły i wysokich stawek. A do tego świetnie obsadzone (w tym wypadku głosowo, m.in. przez Mayę Erskine i Kennetha Branagha) i narysowane tak, iż sceny walk, za którymi na ogół nie przepadam, wypadają magnetyzująco, a i statyczne kadry zachwycają (choćby nawiązaniami do sztuki japońskiej). Czekam na zapowiedziany 2. sezon.
9. Poker Face
Najklasyczniejsza pozycja w rankingu, ale chyba właśnie nawiązywanie do tradycyjnych wzorców sprawiło, iż obok wielu różnych eksperymentów z formą i fabułą wyróżniam „Poker Face„. To detektywistyczny procedural przypominający „Columbo” (od razu wiemy, kto zabił), ale w żeńskiej wersji i z interesującą ramą, uzasadniającą, dlaczego grana przez Natashę Lyonne Charlie musi przemierzać prowincjonalną Amerykę, przy okazji pakując się w sam środek paru lokalnych zbrodni. Do tego plejada gwiazd (m.in. Adrien Brody, Judith Light, Nick Nolte i Cherry Jones), a u steru Rian Johnson („Na noże”). Błyskotliwe scenariusze, wyraziste postaci, dobrze stopniowane napięcie i nutka tęsknoty za kryminalną rozrywką i zasiadaniem co tydzień przed telewizorem – niby proste, a jakie skuteczne.
8. Awantura
Długo wahałam się przy kolejności na miejscach 7. i 8., ale ostatecznie niżej umieszczam rewelacyjną niespodziankę Netfliksa, która w przeciwieństwie do następnego z moich typów może jeszcze wrócić. I dotąd był tylko sezon, więc nie mam poczucia winy, iż powinnam mocniej docenić tę produkcję już wcześniej (a przy kolejnej trochę mam). „Awantura” doskonale pokazuje frustrację pary głównych bohaterów, którzy znajdują sens egzystencji w rozpętanej z powodu drobiazgu wojnie na śmierć i życie, po drodze odkrywając, iż istnieją między nimi zaskakujące punkty wspólne. Fabularnie i technicznie widać, iż to serial studia A24. Eskalacja goni eskalację, a od „Awantury” nie da się oderwać do samego finału, sugerującego, iż może – choć nie musi – nastąpić ciąg dalszy.
7. Barry
„Barry” to serial, o którego wcześniejszych sezonach zawsze wspominałam w moich podsumowaniach roku, ale nigdy nie zmieścił się do dziesiątki, chociaż od początku ceniłam w nim oryginalny pomysł na fabułę, bardzo czarny humor i rewelacyjną obsadę. Po tym, co zaserwowano w okresie finałowym, cenię „Barry’ego” jeszcze bardziej, bo dość ryzykowny chwyt, wywracający wszystko, co znaliśmy, sprawdził się rewelacyjnie. Taki absurdalno-mroczny serial na pewno nie było łatwo sensownie zakończyć, ale w tym wypadku udało się zaserwować, przy wszystkich formalnych eksperymentach, przejmującą opowieść o rodzinie, odkupieniu, (nie)możliwości zmiany i iluzjach, jakimi ludzie się karmią. A to wszystko z domieszką ostrej satyry na Hollywood. Wyjątkowa, niepodrabialna rzecz.
6. The Last of Us
Nigdy nie grałam w grę, więc po „The Last of Us” sięgnęłam skuszona recenzenckimi zachwytami i ze względu na – niby nadwątlone, ale wciąż mocno wpływające na moje wybory – zaufanie do HBO. I cieszę się, iż brałam udział w odkrywaniu na bieżąco tego fenomenu, choćby o ile zachwyt wobec wielu odcinków (często tych najmniej popychających do przodu główną fabułę) mieszał się u mnie z lekką obojętnością wobec paru innych. Ogólnie jednak zdecydowanie cenię ten tytuł za umiejętność adaptacji innego medium (na dodatek gry tak kultowej), za łączenie kameralnych historii z rozmachem postapokaliptycznego uniwersum i za odwagę stawiania wielu niewygodnych pytań o moralność i człowieczeństwo. I bardzo jestem interesująca sezonu 2.
5. Dobre rady Johna Wilsona
Zdecydowanie wciąż za rzadko doceniany dokumentalny eksperyment Johna Wilsona wraca na tę samą pozycję, którą zajmował u mnie przy swoim poprzednim sezonie. I wraca w doskonałej formie, znowu odsłaniając różne głębsze życiowe prawdy podczas mówienia o sprawach prozaicznych (jak toalety publiczne, czyszczenie uszu, oglądanie meczów) oraz nieco mniej typowych (jak choćby konkurs na największą dynię). Do tego na wysoką ocenę 3. sezonu wpływają zaskakujący wątek metadokumentalny oraz fakt, iż „Dobre rady Johna Wilsona” na temat zmagania się z życiem, nie tylko w Nowym Jorku, zostały nam udzielone po raz ostatni, co jeszcze mocniej uświadamia, jak bardzo ich potrzebowaliśmy i jak trudno będzie się bez nich obejść.
4. Reservation Dogs
W zeszłym roku zaledwie wzmianka w moim rankingu, w tym – niemal podium. Tak wysoka pozycja wynika w pewnej mierze z faktu, iż w Polsce pokazano w 2023 roku aż dwa świetne sezony „Reservation Dogs„. W 2. sezonie wzruszaliśmy się odcinkiem o Mabel, przejmowaliśmy losem pozbawionego rodziny Cheese’a, towarzyszyliśmy ekipie w wyprawie do Kalifornii. Sezon finałowy pozwolił nam natomiast dowiedzieć się więcej zarówno o młodszych, jak i o starszych mieszkańcach i mieszkankach rezerwatu. Bywało i surrealistycznie, i aż za realistycznie, a dojrzewanie nastoletniej grupy do przepracowania strat i rozczarowań, zrozumienia wagi wspólnoty oraz wejścia w dorosłe role oglądałam z przekonaniem, iż właśnie za takie kameralne, wyróżniające się perspektywą opowieści uwielbiam świat seriali.
3. Ted Lasso
3. sezon „Teda Lasso” spotkał się z mieszanymi recenzjami. Broniąc pomysłu z wydłużeniem odcinków, nie zamierzam się upierać, iż zawsze idealnie ten czas wykorzystano. Jednak kiedy myślę, który emitowany w tym roku serial za parę lat ma szansę wciąż być dla mnie bardzo ważny, właśnie ten nasuwa mi się jako pierwszy. Nie każdy odcinek udał się tak samo, ale „Ted Lasso” pozostał wierny swojemu mądremu i krzepiącemu przesłaniu, a w 3. sezonie jeszcze mocnej przywiązałam się do tej wyjątkowej drużyny. Jak przy niewielu tytułach zbieram się choćby do powtórki całości. Szukając kompromisu między rozumem – upierającym się, iż były w 2023 produkcje równiej trzymające wysoki poziom, więc „Ted Lasso” nie może wygrać jak dwa lata temu – a sercem, proponuję kompromisowo miejsce 3.
2. Sukcesja
„Sukcesja” to chyba najbardziej pechowy serial moich rankingów, po raz trzeci zajmujący miejsce 2. Zawsze bowiem wyskakuje coś, co przy cały moim uznaniu dla tej opowieści o paskudnych bogatych ludziach w paskudnym współczesnym świecie wyrywa jej niemal pewne zwycięstwo. Inna sprawa, iż podziwiam scenariuszową, aktorską i reżyserską maestrię, a tym roku wydarzyło się w serialu tyle, iż można by obdarzyć kilka dramatów, jednak zawsze była to dla mnie produkcja, którą – w przeciwieństwie do „Teda Lasso” – doceniałam „na chłodno”, podziwiając, ale nie kochając… Chyba dlatego, chociaż „Sukcesja” niewątpliwie na długo zajmie zasłużoną mocną pozycję w rankingach wszech czasów, u mnie zawsze ktoś ją wyprzedza: w 2019 roku „Fleabag”, w 2021 „Ted Lasso”, a teraz…
1. The Bear
Na miejscu 3. wybór serca, na miejscu 2. wybór rozumu, natomiast wygrywa serial i serca, i rozumu. „The Bear” równocześnie mocno przeżywałam i bardzo doceniałam pod względem pomysłu oraz realizacji. Co ciekawe, mój ranking wygrywa jedyna zawarta w nim pozycja, która nie jest ani pożegnaniem, ani nowością. Poprzedni sezon też mi się podobał, o czymś świadczyło 5. miejsce na liście 2022, ale dopiero tegoroczna odsłona pochłonęła mnie bez reszty. Zaangażowałam się i w restauracyjne wyzwania, i w konflikty między postaciami, i w trudne rodzinne historie z przeszłości.
Oglądałam, adekwatnie bez przerw, odcinek za odcinkiem, a każdy z nich okazywał się co najmniej bardzo dobry, aż po odsłony wybitne, ze wskazaniem na „Fishes”, gdybym musiała wybrać tylko jedną – chociaż jak tu wybrać między świątecznym rodzinnym koszmarem a piękną przemianą Richiego („Forks”)? A przecież były też choćby wędrówka Syd po Chicago („Sundae”), duńska przygoda Marcusa („Honeydew”) i finał pełen gorących emocji (mimo iż w dużej mierze rozgrywał się w chłodni). Wszystko perfekcyjne dopracowane, obsadzone, nakręcone, na poziomie tak wysokim, iż aż strach, czy taki serialowy cud ma szansę się powtórzyć w następnym sezonie. Ale póki co świetnie, iż wydarzył się w roku 2023. Mimo tak silnej konkurencji dla mnie to właśnie „The Bear” był bezkonkurencyjny.