10 najlepszych filmów Martina Scorsesego. Ranking Filmawki

filmawka.pl 1 rok temu

Martin Scorsese jest powszechnie uznawany za jednego z najwybitniejszych twórców przemysłu filmowego. Z okazji premiery jego najnowszego filmu, Czas krwawego księżyca, który pojawił się na ekranach kin ponad tydzień temu, postanowiliśmy stworzyć ranking dziesięciu najlepszych tytułów w filmografii reżysera. Najnowsza pozycja nie jest uwzględniona w zestawieniu (być może za jakiś czas warto będzie stworzyć jego update), ale jej recenzję możecie przeczytać tutaj.

Oto dziesięć najlepszych filmów Scorsesego według redakcji Filmawki!


10. Król komedii

Kadr z filmu „Król komedii”

Scorsese słynie z tego, iż jego filmy często wypełnione są zabawnymi linijkami oraz postaciami, których egzystencja, gdzieś na granicy wiarygodności, staje się szansą na nadanie im pewnego rodzaju komicznego ekscentryzmu. Dzięki temu udaje mu się rozluźnić brutalną atmosferę gangsterskich opowieści. Wzbudzić sympatię dla jego okropnych bohaterów, jednocześnie nie ujmując powadze ich czynów. Być może najciekawszym pod tym względem jego filmem jest Król Komedii, czyli produkcja, która nie wydaje się mieć zbyt wiele wspólnego z gangsterskimi dramatami Scorsesego. Robert Pupkin (w tej roli Robert De Niro) jest beznadziejnym stand-uperem, który wymarzył sobie karierę w show-biznesie. Próbuje ją zrealizować, a jakże, przez znajomości. Problemem jest jednak fakt, iż nikogo nie zna. Gdy udaje mu się zbliżyć choć trochę do słynnego Jerry’ego Langforda, postanawia konsekwentnie stalkować i nękać gwiazdę z nadzieją, iż ten, choć z litości, da mu szansę.

Pozytywnie zaskakuje w Królu komedii jego niesamowita aktualność po ponad 40 latach od premiery. Zmieniło się medium, ale nie uległa zmianie chorobliwa celebrycka ambicja nieukrytych beztalenci. Pupkin śni nie o realizacji artystycznej, którą często najpierw trzeba obkupić pracą u podstaw, ale o łatwym, szybkim sukcesie, aby z ekranu przemawiać i wpływać na setki tysięcy podobnym sobie. Nic dziwnego, iż tak efektywny koncept pożyczył sobie Todd Philips w Jokerze. Tylko kiedy on z fascynacją patrzy na swojego niebezpiecznego socjopatę, Scorsese podnosi krzaczastą brew i jednoznacznie potępia zarówno jego czyny, jak i medialny kult jednostki, który pośrednio do nich doprowadził. (Wiktor Małolepszy)


9. Wyspa tajemnic

Kadr z filmu „Wyspa tajemnic”

Samo wspomnienie o Wyspie tajemnic cofa mnie do odległych czasów poprzedzających pełnoletniość, gdy jednym z najlepszych zajęć byli przeglądanie list dziesieciu najlepszych zwrotów fabularnych w historii kina i odhaczanie z niej kolejnych filmów. Każdorazowo w ścisłej czołówce znajdował się oczywiście film Martina Scorsese, który pomimo wielu lat od ostatniego seansu, przez cały czas wyznacza moje standardy dotyczące filmowych twistów. Detektywi Teddy Daniels (jedna z wielkich muz reżysera – Leonardo DiCaprio) i Chuck Aule (Mark Ruffalo) zostają wyznaczeni do rozwiązania tajemniczej zagadki zniknięcia jednej z osadzonych z odosobnionego szpitala psychiatrycznego. Oczywiście im dalej w las, tym więcej drzew i poszlak, które stopniowo zniekształcają percepcję widza i protagonisty.

Bazujący na powieści Dennisa Lehane’a scenariusz, zmienia się ze zwykłego kryminału w pełnoprawny thriller psychologiczny, oferujący więcej pytań niż odpowiedzi. Subtelne decyzje inscenizacyjne każą odbiorcy kwestionować każde słowo, decyzję czy postępowanie bohaterów, balansując na cienkiej linii między prawdą a fałszem. Nawet, gdy mierzymy się już z zakończenie Scorsese nie pozwala nam nacieszyć się nim bezpośrednio. Zbyt dużo poszlak zostało nam podsuniętych pod sam nos, abyśmy od tak zaakceptowali rzeczywistość, prawda? Wiąże się to niestety w pewną pułapką, która utrudnia powrót do filmu. Gdy już znamy twist, drugie podejście pozwoli je skonfrontować z przeoczonymi detalami, zaś trzecie… może nigdy nie nastąpić. (Norbert Kaczała)


8. Irlandczyk

Kadr z filmu „Irlandczyk”

As far back as I can remember, I always wanted to be a gangster – te słowa wypowiedziane przez postać Raya Liotty w Chłopcach z Ferajny od razu stały się klasykiem. Zna je każdy, były wielokrotnie cytowane, a rzeczony film z miejsca stał się klasykiem kina gangsterskiego i ugruntował pozycję Scorsese jako mistrza tego gatunku. Później zrobił oczywiście Kasyno, a wcześniej nieco zapomniane Ulice Nędzy. Chociaż Scorsese nie romantyzował w tamtych filmach gangsterów, to dopiero w Irlandczyku rozliczył się z tym tematem, zabierając widza w trzy i półgodzinną podróż przez kilkanaście lat z życia Stanów Zjednoczonych i cyngla rodziny Bufalino, Franka Sheerana.

Scorsese nie spieszy się w Irlandczyku. Mruga zawadiacko do fanów kina gangsterskiego małymi nawiązaniami do klasyków gatunku, a przy tym snuje gorzką opowieść o przemijaniu, skorumpowanej Ameryce, zdradzie i płaceniu – prędzej czy później – za swoje błędy. Wspomaga go w tym oczywiście kwartet wybitnych aktorów – Robert de Niro, Al Pacino, Joe Pesci i Harvey Keitel. Odmładzani cyfrowo nie wyglądają najokazalej, ale potrafili wykrzesać z siebie na tyle werwy i siły, iż w trakcie seansu przymyka się na to oko. Długo metraż pozwala zbudować relacje, opowiedzieć skomplikowaną historię, ukazać kilka zapadających w pamięci scen (zabójstwo w restauracji, konfrontacja Jimmy’ego Hoffy z Anthonym Provenzano, czy wymowna rozmowa Sheerana z córką) oraz godnie zakończyć pewien etap w karierach tych legend amerykańskiego kina.

Bo gdy wydawało się, iż wielkie amerykańskie, kinowe epopeje gangsterskie umarły śmiercią naturalną, to Scorsese wszedł, podniósł je za bary, posadził na krześle, “odmłodził” a na końcu elegancko zakopał i pożegnał. (Jakub Trochimowicz)


7. Ostatnie kuszenie Chrystusa

Kadr z filmu „Ostatnie kuszenie Chrystusa

Chyba żadna pozycja w filmografii Martina Scorsesego nie wzbudziła takich kontrowersji jak Ostatnie kuszenie Chrystusa. W Paryżu doszło choćby do podpalenia jednego z kin wyświetlających produkcję. Oburzenie środowisk chrześcijańskich wynikało przede wszystkim z niestandardowej reinterpretacji ewangelicznych postaci. Ta formuła nie była odosobnionym przypadkiem, a wręcz wpisywała się w pewien filmowy trend w latach siedemdziesiątych. Twórcy zaproponowali oryginalną muzyczną konwencję (Jesus Christ Superstar, 1973), przenosili akcję do współczesności (Godspell, 1973) oraz parodiowali biblijne historie (Żywot Briana, 1979). Każde poważniejsze odstępstwo od oryginału spotykało się z niezadowoleniem.

W przypadku Ostatniego kuszenia Chrystusa było nim skoncentrowanie się na ludzkiej naturze tytułowego bohatera. Jego boskość nie jest z góry nadana. Jezus dochodzi do niej stopniowo i powątpiewa we własne powołanie. Ostatni segment filmu staje się niejako apogeum tych niepewności. Choć krytycy oskarżają produkcję o bluźnierstwo, to jej celem było raczej prowokowanie do myślenia. „Słaby Jezus” Scorsesego nie jest posągiem wykutym w skale, ale pełnokrwistym człowiekiem, z którym znacznie łatwiej się nam identyfikować.

Za sprawą poruszającej muzyki Petera Gabriela i gwiazdorskiej obsady (William Dafoe, David Bowie) Ostatnie kuszenie Chrystusa staje się jednym z najciekawszych przedstawień ewangelicznych historii. (Arek Koziorowski)


6. Kasyno

Kadr z filmu „Kasyno”

Po Ulicach nędzy i Chłopcach z ferajny Martin Scorsese postanowił naturalnie rozwijać motywy gangsterskie, które poruszał w swoich filmach. W pierwszym z nich reżyser skupił się na bardziej przyziemnej opowieści, żeby kolejno ukazywać prawdziwe epopeje o ludziach z ulicy, którzy postanowili w mało legalny sposób zmienić swoje życie. Jak sugeruje sam tytuł Kasyna, w filmie tym mamy tym razem do czynienia z hazardem, blichtrem, przepychem i pieniądzem rządzącym każdym z bohaterów. W tym wszystkim jest postać Sama Rothsteina (Robert De Niro), który w Las Vegas na polecenie mafii zarządza kasynami, które przynoszą ogromne zyski. Pojawia się jego psychopatyczny przyjaciel Nicky Sanford (wybitny Joe Pesci) oraz zjawiskowa Sharon Stone w roli femme fatale – prostytutki Ginger McKenny, która zagęszcza i komplikuje relacje między postaciami.

W Kasynie Scorsese skupia się na tym, żeby ukazać tytułowe obiekty oraz samo Las Vegas jako jednych z głównych bohaterów, którzy wodzą ludzi na pokuszenie oraz obnażają ich małostkowość, a także żądze władzy i pieniądza. (Jakub Trochimowicz)


5. Wilk z Wall Street

Kadr z filmu „Wilk z Wall Street”

Słynący ostatnio z coraz dłuższych filmów Martin Scorsese połączył siły z Leonardo di Caprio i w 2013 roku nakręcił dziecko Chłopców z ferajny. Wilk z Wall Street to jeden z najważniejszych filmów reżysera, który pod przykrywką świetnego humoru oraz dynamicznej i trzymającej tempo akcji skrywa mroczne oblicze maklerów giełdowych. Osadzona na przełomie lat 80. i 90. XX wieku historia Jordana Belforta jest zarówno imponująca, jak i nadzwyczaj pochmurna.

Początkujący makler na samym początku swojej kariery musi zmagać się z załamaniem rynku i niezbyt obiecującą pracą w śliskiej firmie. Po raz kolejny di Caprio dostał za zadanie sportretować przebiegłego bohatera, który działa w niekonwencjonalny i magnetyczny sposób. Gorzką receptą na sukces okazują się słynne gruszki na wierzbie. I tak Jordan, idąc pod rękę z Donnim (Jonah Hill), toruje sobie drogę na najwyższe piętro Wall Street. Zdobywa sławę i pieniądze tak wielkie, iż nie może umknąć to uwadze FBI.

Wilk z Wall Street to dla mnie od lat najlepszy film Martina Scorsese. Nie ujmując innym wspaniałym tytułom z biblioteki reżysera, to do Wilka wracam najchętniej i najczęściej. Mimo iż znam każdą z 179 minut na pamięć, zawsze czuję, jakbym poczynania Belforta śledziła pierwszy raz. Rozdanie Oscarów w 2014 roku było bardzo emocjonujące – 86. ceremonia zapisała się jako jedna z tych, podczas których w jednej kategorii powinno przyznać się więcej niż jedną statuetkę. Dlatego nie mogę po dziś dzień przeboleć, iż Leonardo za swoją kreację w Wilku nie otrzymał nagrody. Oscar był wtedy wyjątkowo zasłużony (czego nie można powiedzieć o Zjawie rok później…).

Śnieżnobiały uśmiech Jordana Belforta i hipnotyzująca Margot Robbie wyjątkowo zręcznie zwodzą widzów, pozwalając wierzyć, iż tytułowy Wilk trafił do raju na ziemi. Morał jawi się natomiast jako wściekle szorstki i dojmująco smutny – przecież Jordan dochodził do swojego celu (jakikolwiek by on nie był, bo chyba sam bohater do końca go nie wyklarował) zwyczajnie po trupach, nie licząc się z nikim i niczym. (Anna Czerwińska)


4. Taksówkarz

Kadr z filmu „Taksówkarz”

Taksówkarz to oskarżenie rzucone w twarz Ameryki, która nie potrafi zadbać o swoich synów. Travis Bickle, straumatyzowany weteran wojny w Wietnamie, cierpi z trzech powodów: bezsenności, samotności i zła kryjącego się w mrocznych zakątkach Nowego Jorku podczas kryzysowych lat 70. Gardząc sobą i swoim otoczeniem, taksówkarz próbuje wyciągnąć się z bagna nienawiści. Naturalnie, jak przystało na film noir, nie może mu się to udać – wtedy od gry wkracza motyw pomagania innym, aby uciec od własnych problemów. Szkopuł tkwi w fakcie, iż Travis, zniszczony psychicznie wojną, za pomoc innym uznaje krucjatę przeciwko senatorowi, która kończy się przedwcześnie.

Geniusz filmu Scorsese tkwi w drugiej połowie, która moi pięćdziesięciu latach od premiery filmu nie straciła na aktualności: osamotniony bohater jedyny ratunek dla siebie widzi w samorozwoju fizycznym (słynna scena z June 29th) i poświęceniu wszystkich sił swej idée fixe – ocaleniu dwunastoletniej Iris przed pracą w agencji towarzyskiej. Travis kroczy po krawędzi. Słuszny cel kontrują okrutne środki, a po krwawym punkcie kulminacyjnym bohater mimo wszystko wciąż walczy ze swoimi demonami, które spoglądają na nas z lusterka taksówki.

Co błyszczy najjaśniej w opowieści o ostatnim, w swoim mniemaniu, sprawiedliwym? Muzyka Bernarda Herrmanna, którą ukończył kilka godzin przed śmiercią. Powolny puls nocy w wielkim mieście wyznaczany przez perkusję, niestabilność niespokojnych trąbek, niedokończony rytm ukazujący niespełnienie i ikoniczny saksofon samotności prowadzą nas przez podgniłe Wielkie Jabłko i pomagają w zrozumieniu ciemności, jaką Travis nosi w sobie. (Piotr Ponewczyński)


3. Infiltracja

Kadr z filmu „Infiltracja”

Jedyny w karierze Oscar za reżyserię, do tego statuetka za najlepszy film czy nominacja dla Marka Wahlberg za najlepszą rolę drugoplanowaną. jeżeli zdobywasz takie nagrody i wydobywasz wszystko, co najlepsze z Marky’ego Marka to znaczy, iż nazywasz się Martin Scorsese i kręcisz film wybitny. Infiltracja właśnie taka jest. To gęsty kryminał, w którym napięcie sięga momentami zenitu; opowieść o podwójnych agentach, działających w bostońskiej policji oraz tamtejszej mafii, jest popisem reżyserskim Scorsese, który z jednej strony świetnie inscenizuje poszczególne sceny, a z drugiej pozwala na spektakularne popisy aktorskie Jacka Nicholsona (scena otwierająca film) czy Leonardo DiCaprio (wspólne sceny z Nicholsonem czy bójka w barze).

Chociaż Infiltracja jest pełna zwrotów akcji, żaden nie sprawia wrażenie wymuszonego. Na pewno to zasługa podstawy w postaci Infernal Affairs, którego to film Scorsese jest remakiem, a przy tym jednym z nielicznych przykładów, gdy stworzony przez Amerykanów film przebija azjatycki oryginał (tak, patrzę na Oldboya). Chociaż trzeba doceniać Infiltrację za pracę Scorsese oraz świetny scenariusz, to trzeba wyróżnić w szczególności aktorów – Nicholson pokazał klasę w roli, który była jedną z jego ostatnich w karierze; DiCaprio nigdy nie był tak drapieżny, jak w tym filmie; Damon całkowicie przełamał swoje emploi. A Wahlberg? Nigdy nie zagra już lepszej roli. (Jakub Trochimowicz)


2. Wściekły byk

Kadr z filmu „Wściekły byk”

Wściekły byk, oparty na autobiografii profesjonalnego boksera Jake’a LaMotty, to prawdopodobnie jeden z najzimniejszych obrazów Martina Scorsese. Już otwierająca film scena z Robertem De Niro stojącym samotnie na ringu i przygotowującym się do walki mówi nam, czego możemy się spodziewać. To nie jest film sportowy, ale tak samo, jak równie przerażający Taksówkarz, celne studium jednostki o skłonnościach autodestrukcyjnych. Rywalizacja sportowa przenika prywatne życie bohatera, który czuje potrzebę „wygrywania” w domu jeszcze bardziej niż na ringu. Film nigdy nie schodzi z pesymistycznych tonów, pozostawiając widza z goryczą jeszcze na długi czas po z napisach końcowych.

​Tytułowy bohater Wściekłego byka jest też jedną z najważniejszych kreacji De Niro. By wiernie oddać poszczególne etapy życia LaMotty musiał trenować boks i przytyć prawie trzydzieści kilogramów. Natomiast rola Joe’a Pesciego otworzyła mu drzwi do legendarnej już dziś kariery. Aktor, tak samo jak De Niro, stał się jednym z ulubieńców Martina Scorsese, co umacnia obraz jako kamień milowy w karierze reżysera – nie tylko jako trafny i odważny portret psychologiczny, ale też jako początek uwielbianej na całym świecie współpracy artystycznej. (Kamil Dormanowski)


1. Chłopcy z ferajny

Kadr z filmu „Chłopcy z ferajny”

Jak pisać o filmie otoczonym tak wielkim kultem, iż choćby przysłowiowy twój stary myśli o nim z nostalgią jako o kinie, które przeminęło i już nigdy nie wróci? Być może przyglądając się elementom trudnym do zbagatelizowania w dzisiejszej optyce, jak instrumentalnie potraktowanym postaciom kobiecym czy wpisanemu w tego typu produkcje inherentnemu ocieplaniu wizerunku nieludzkich mafiozów. Z jakiegoś powodu jednak Chłopcy z ferajny siedzą na szczycie naszego rankingu. A ten stary wciąż o nich ciepło myśli – i pewnie jego syn, po wspólnym seansie, również.

Ano chodzi o to, iż w Chłopcach z ferajny Scorsese zrealizował jedną z najbardziej imponujących w amerykańskim kinie prób stworzenia epickiego filmowego fresku. Na przestrzeni dwóch i pół godziny Amerykanin prowadzi wielopoziomową opowieść o fascynacji pieniądzem oraz pragnieniu władzy, które niszczą i zatruwają ludzkie życia. Tak bardzo archetypiczną, iż gdyby lekko zmienić kilka wydarzeń mogłaby się równie dobrze rozgrywać w starożytnym Rzymie, a jednocześnie twardo usytuowaną na amerykańskim gruncie, gdzie panuje dyktat American Dream – nieważne jakie środki podjęło się, by go zrealizować. Marty jest niesamowitym bajarzem, bo potrafi to wszystko przekazać w formie, która, jak na ogrom treści, jest wybitnie lekkostrawna, tworząc swój własny mikrogatunek kina rozrywkowego. To prawdziwy ewenement, jak precyzyjnie rozpisane są w tym scenariuszu wszystkie punkty narracyjne. Jak każda postać poprzez swój indywidualny styl mowy i catchphrase’y buduje świat włoskiej mafii Scorsesego, który raz za razem zderza ze sobą wyrazistych bohaterów, jednocześnie nie musząc nieustannie tłumaczyć widzowi, co dzieje się na ekranie. To świadectwo niesamowitych umiejętności amerykańskiego reżysera – nie bez powodu uznawanego za jednego z najwybitniejszych w historii tego medium. (Wiktor Małolepszy)

Korekta: Jakub Nowociński
Idź do oryginalnego materiału