070 Shake – Petrichor

nowamuzyka.pl 2 godzin temu

Art popowo o miłości.

070 Shake powraca po chwalonym przeze mnie „You Can’t Kill Me”. Oczekiwania co do nowego krążka miałem spore. Moim bardzo dużym wymaganiom album nie sprostał, ale fakt iż poprzednie wydanie wydaje mi się o wiele ciekawsze, nie znaczy iż na „Petrichor” nie znajduję nic dla siebie. Bo część utworów ma tutaj naprawdę duży potencjał. Gdybyśmy tylko nie zostali przytłoczeni tak ogromną ilością zmieszanych ze sobą gatunków, być może miałoby to wyraźniejszy kształt. Ale wbrew prawdopodobnym intencjom artystki, dzieląc krążek na fragmenty wychodzi na to, iż część tych nasączonych patosem kompozycji naprawdę daje radę.

Utwory rozpływają się w soulowych chórach, smyczkowych aranżach, całkiem zgrabnej roli pianina, czy gitarowych solówkach. Dobrze bawiłem się przy „Elephant”, w którym do popowo eksperymentalnej kompozycji przemycone zostają motywy gotyckiego rocka. Ciekawym przerywnikiem w tym niejako w suitę połączonym zbiorem utworów jest „Lungs” niosące nieco IDM’owo/noise’owy klimat. Satysfakcjonuje mnie również „Into Your Garden”, które mimo iż z czasem przeobraża się w twór bardziej mainstreamowy, również intensywnie poszukuje na granicy muzyki kameralnej i elektroniki. Sięgnięcie po klimaty country, akustyczno-folkowe inspiracje w „”Winter Baby/New Jersey Blues”, również przedstawia się całkiem oryginalnie.

Z szacunku do artystki, której twórczość bądź co bądź zawsze ceniłem, postaram się o możliwie dla mnie najoszczędniejsze wymienienie tych słabszych punktów. Ponieważ wszystko by tu grało, gdyby nie decyzja o skorzystaniu z tak wielu środków, w nieco rozlanej formie. Bardzo kontrowersyjnie może robić się w trakcie coveru „Song To The Siren”. Raz ze względu na dobór repertuarowy, dwa ze względu na obecność Courtney Love, której szczególnym zamiłowaniem nie darzę. Czy to mieści się w granicach smaku? Tego nie wiem, ale podoba mi się ukryta w tym bezczelność.

070 Shake znów w odrobinę popowej skorupce, ale polanej bardzo awangardowym sosem, odsłania się emocjonalnie. I chwała jej za to. Czy ważne są przy tym moje kapryśne uwagi? Tego nie wiem, ale osobiście zweryfikuję je przy kolejnych odsłuchach, bo na kilku prawdopodobnie się nie skończy.

Getting Out Our Dreams 2024

Profil na Facebooku »
Idź do oryginalnego materiału