Znany aktor opowiedział o nowej roli i życiowych zakrętach. Tych słów nikt się nie spodziewał

viva.pl 27 minut temu
Zdjęcie: Fot. Bartek Wieczorek/Visual Crafters


Tomasz Kot w nowym serialu HBO Max „Niebo. Rok w piekle” zrywa z wizerunkiem sympatycznego bohatera. W poruszającym wywiadzie dla Zwierciadła opowiada o wcieleniu się w kontrowersyjną postać uzdrowiciela i lidera sekty, wspomina młodość w Legnicy, nieudaną maturę, drogę do aktorstwa i wyzwania życia rodzinnego.

Tomasz Kot jako guru sekty

W najnowszym serialu HBO Max pt. „Niebo. Rok w piekle”, Tomasz Kot wciela się w Piotra – charyzmatycznego guru sekty i samozwańczego uzdrowiciela. Rola oparta jest na autentycznych wydarzeniach. Aktor podkreśla, iż jego bohater naprawdę wierzy w swoje moce, nie działa cynicznie ani manipulacyjnie. „Wydaje mi się, iż Piotr był takim gościem, który autentycznie sądził, iż potrafi pomóc ludziom”, mówi Kot.

Piotr nie pobierał pieniędzy za uzdrowienia, choć chętnie przyjmował darowizny i mieszkania. Serial odsłania mechanizmy uwodzenia duchowego w czasach rodzącego się kapitalizmu – momentu, w którym ludzie szukali alternatywnych ścieżek życia.

ZOBACZ TEŻ: Tomasz Kot zabrał syna na salony. 15-letni Leon skradł całe show, przed obiektywem czuje się jak ryba w wodzie

Rodzina, dzieci i powrót do korzeni – prywatne oblicze Tomasza Kota

Kot jest ojcem 18-letniej Blanki i 15-letniego Leona. Oboje interesują się aktorstwem i uczestniczą w castingach. Aktor z dumą mówi o ich zaangażowaniu, ale podkreśla, iż nie wywiera presji. Często opowiada im o pracy na planie, przekazując warsztatowe wskazówki.

W życiu prywatnym Kot stawia na stabilność – jego żona, Agnieszka, również związała się z filmem. Aktor zaznacza, iż po intensywnych zdjęciach potrzebuje czasu dla rodziny i nie podejmuje kolejnych projektów, zanim nie spędzi wystarczająco dużo czasu z bliskimi.

Aktorstwo jako azyl – jak Tomasz Kot ucieka w role

Choć Tomasz Kot uchodzi za jedną z największych gwiazd polskiego kina, sam siebie nazywa introwertykiem. Przyznaje, iż na scenie czuje się bezpieczniej niż w życiu – „świat na scenie jest ułożony, wiem, co się wydarzy, mogę się schować za postacią”. Nie znosi celebryctwa, a sławę traktuje jako część zawodu.

Rola uzdrowiciela w „Niebie” była dla niego wyzwaniem – szczególnie sceny, w których musiał „leczyć” ludzi rękami. Zgodnie z wizją reżysera, musiał zbudować w sobie absolutną wiarę w to, co robi, by przekonać widzów.

CZYTAJ TEŻ: 20 lat temu był prawdziwym hitem. Cytaty głównych bohaterów znała cała Polska

Między sukcesami a porażkami – zakręty zawodowej drogi Kota

Choć Kot może pochwalić się wieloma sukcesami, jego droga nie była prosta. Nie zdał matury za pierwszym razem, przez co stracił rok. Mimo to, dwa tygodnie po egzaminie otrzymał etat w teatrze w Legnicy. Z czasem trafił na duże ekrany, zagrał m.in. Ryśka Riedla w „Skazanym na bluesa”, Zbigniewa Religę w „Bogach” i wystąpił w „Zimnej wojnie”.

Nie każda zagraniczna przygoda okazała się sukcesem – projekt „Tesla”, w którym miał zagrać główną rolę, nie doszedł do skutku. Kot wspomina też trudny czas pandemii i decyzję o pozostaniu w Polsce, mimo kuszących propozycji z zagranicy. „Nie chcę być aktorem, który odmawia, który nie jest na każde zawołanie”, podkreśla.

Dojrzałość bez lęku

Zbliżająca się pięćdziesiątka nie budzi w nim lęku. Kot otwarcie mówi, iż nie zamierza walczyć z czasem ani się odmładzać. „Nigdy w życiu! To największy paradoks naszych czasów – ludzie próbują wyglądać młodziej, a upodabniają się do siebie”.

Cieszy się, iż jego zawód pozwala mu dojrzewać z rolami. Gra już ojców dorosłych dzieci i z ciekawością patrzy w przyszłość. Jego fundamentem jest rodzina, z którą utrzymuje bliskie relacje. Wspólne święta, spotkania z rodzeństwem, dzieci i ich pasje – to wszystko trzyma go „w pionie”.

Źródło: Zwierciadło

Idź do oryginalnego materiału