Siódme Życzenie – recenzja książki. Czy wszystko, co dobre, musi się kiedyś skończyć?

popkulturowcy.pl 1 godzina temu

Siódme życzenie to finalny tom cyklu o Drużynie do zadań specjalnych Marcina Mortki. Czy to naprawdę koniec przygód Kociołka i jego wiernych kompanów? Niektóre serie są tak dobre, iż mogłyby trwać i bez końca, ale prawda jest taka, iż przecież jakieś zakończenie muszą mieć. Bez niego byłyby niepełne, a nie ma nic gorszego niż świetna historia, której nigdy nikt nikt nie domknął.

Moje pierwsze spotkanie z twórczością Marcina Mortki było dość burzliwe. Od razu polubiłam bohaterów, a także styl autora i czytanie naprawdę sprawiało mi przyjemność. Nie mogłam jednak znieść powodu, dla którego w pierwszym tomie drużyna wyruszyła w podróż, od której wszystko się zaczęło. Niemal porzuciłam przez to serię. Ostatecznie jednak dałam jej szansę i sięgnęłam po drugi tom, a potem następny i jeszcze kolejny, i tak dotarliśmy do Siódmego Życzenia. W tym miejscu muszę się do czegoś przyznać – niczego nie żałuję.

Drużyna do zadań specjalnych to jedna z lepszych serii, jakie kiedykolwiek czytałam. To całe godziny świetnie spędzonego czasu i ekscytujących przygód. Natomiast ostatni tom już od pierwszej strony trzyma w niesamowitym napięciu i rosnącej grozie. Dość nietypowy prolog, opisujący fragment ze środka powieści, naprawdę mną wstrząsnął. Nie byłam wstanie oderwać się od lektury. Musiałam wiedzieć, jak doszło do opisanych tam wydarzeń. Tym małym zabiegiem autor naprawdę wspiął się na wyżyny kreatywności i manipulacji słowem – i to było genialne.

Na pozór fabuła zaczyna się dość niewinnie. Niemal tak jak poprzednie części. Wydaje się, iż Kociołek powinien wreszcie odpocząć i zająć się pracą w karczmie, jak przecież obiecywał już w pierwszym tomie. Ale nie. Dola i Los, a może raczej król i królowa, mają wobec Edmunda i jego towarzyszy zgoła inne plany. Przygody i niebezpieczeństwo nie ominęły choćby żony i dzieci naszego protagonisty, ale nie będę tu zdradzać celu ich misji. Powiem tylko, iż akcja książki podzielona jest dzięki temu na dwa równoległe wątki.

Mimo powagi sytuacji i czyhającego za rogiem zagrożenia nie brakuje tu charakterystycznego dla Mortki poczucia humoru. Gramm z przeklinania i wyzwisk zaiste uczynił sztukę. Chociaż bohaterowie bardzo rozwinęli się podczas swoich licznych wypraw, dynamika ich relacji zdaje się pozostawać bez zmian i to jest piękne. Przypomnę jednak, iż śledziliśmy losy nie jednej, a dwóch drużyn. Towarzyszenie Sarze podczas jej misji i obserwowanie, jak radził sobie damski skład, wcale nie było mniej ciekawe. Pomimo tego, iż z początku nasza relacja nie należała do najłatwiejszych, z czasem naprawdę polubiłam Sarę. Nauczyłam się dostrzegać w niej prawdziwą, silną i niezależną kobiecą postać.

Każdy członek drużyny jest na swój sposób genialny. Wszystkie postacie są oryginalne i bardzo charakterystyczne, za co uwielbiam tę serię, ale moim ulubieńcem zawsze był Eliah. Skryty, tajemniczy elfi zabójca, który kilka mówił i uchodził za lekko obłąkanego. W Siódmym Życzeniu autor poświęcił mu całkiem sporo uwagi, co bardzo mi się spodobało. Chociaż Eliah nie do końca był sobą w tym tomie, to dzięki temu jego historia i osobowość wydały mi się jeszcze ciekawsze. Widzę tu możliwość na dalsze rozwijanie jego postaci.

Jeżeli zaś chodzi o zakończenie serii to jest ono raczej otwarte. Z jednej strony wydaje się, iż Kociołek wreszcie będzie mógł odpocząć i wrócić do pracy w karczmie, do swojej rodziny. Z drugiej zaś pojawiło się kilka wątków, które mogą zapoczątkować zupełnie nowe przygody. Poza tym trudno mi uwierzyć, iż nasz główny bohater będzie potrafił usiedzieć w miejscu na dłużej i nie wyruszy zaraz na kolejną wyprawę.

Byłabym zawiedziona, gdyby po tym wszystkim każdy z drużyny poszedł w swoją stronę i zajął się własnymi sprawami. Paradoksalnie wydaje się jednak, iż prędzej czy później taki moment musi nadejść. To otwarte zakończenie, wciąż pozostawiające nitki fabuły, za które można jeszcze pociągnąć, wydaje się bardzo życiowe. Gdy zamykamy jedne drzwi, otwierają się przed nami kolejne. Dzięki temu koniec serii przedstawiony właśnie w taki, a nie inny sposób jest bardziej naturalny. Nie ma się poczucia, iż autor specjalnie czegoś nie wyjaśnił, żeby zostawić sobie furtkę. Nie, tak po prostu wygląda prawdziwe życie.

Zobacz również: Ciemna strona księżyca – recenzja książki. Kosmiczno-fantastyczna sinusoida

Podsumowując, Siódme Życzenie to idealne zamknięcie serii. Coś się kończy, a fani mogą mieć nadzieję na zupełnie nowy cykl, ale tylko czas pokaże, czy powstaną kolejne tomy. Książka od początku do końca jest pełna napięcia i wartkiej akcji. Natomiast balans pomiędzy elementami humorystycznymi, a grozą i niebezpieczeństwem jest, jak zawsze, świetnie zachowany. Na koniec wspomnę tylko, iż warto też zainteresować się również audiobookami do serii ponieważ lektor jest naprawdę wspaniale dobrany.


Autor: Marcin Mortka
Okładka: Paweł Szczepanik
Wydawca: SQN
Premiera: 12/11/2025
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Stron: 448
Cena katalogowa: 59,99 zł


Powyższa recenzja powstała w ramach współpracy z wydawnictwem SQN. Dziękujemy!
Fot. główna: materiały promocyjne – kolaż (SQN)

Idź do oryginalnego materiału