Nieproszeni goście: Jak radzić sobie z niespodziewanymi wizytami

newsempire24.com 2 dni temu

Niespodziewani goście

Telefon obudził Wandę o piątej rano. Dzwonił z nieznanego numeru.

Tak? odpowiedziała sucho.

Wando? usłyszała donośny, radosny głos kobiecy. To ty?

Ja odparła obojętnie.

To ja! zawołała kobieta. Poznałaś mnie?

Poznałam skłamała przez grzeczność, choć nie miała pojęcia, kto mówi.

Wiedziałam, iż od razu mnie rozpoznasz! kontynuowała rozmówczyni. Jak dobrze, iż cię złapałam. Możesz teraz rozmawiać?

Mogę.

Świetnie! Jesteśmy z mężem i dziećmi na dworcu. Wysiedliśmy z pociągu godzinę temu. Słyszysz mnie dobrze?

Słyszę.

Masz taki cichy głos. Na pewno wszystko w porządku, Wando?

Wszystko w porządku.

Cieszę się! Najpierw chcieliśmy zatrzymać się w hotelu. Myśleliśmy, iż nie mamy tu rodziny. Ale wtedy przypomnieliśmy sobie o tobie. Rozumiesz?

Rozumiem.

Jak dobrze, iż cię znaleźliśmy! Nie wyobrażasz sobie, jak się ucieszyliśmy. Zwłaszcza dzieci.

Wyobrażam sobie.

A mój mąż od razu powiedział: Zadzwoń do Wandy. Ona cię nie zawiedzie.

Miał rację. Nie zawiodę.

Więc pozwolisz nam się zatrzymać u siebie? Dobrze zrozumiałam?

Dobrze. Pozwolę.

Nie będziemy długo dodała kobieta. Tylko dwa tygodnie. Zwiedzić miasto i wracać do domu. Bo, jak to mówią, gość w dom, Bóg w dom, ale w domu najlepiej. Zgadzasz się?

Zgadzam się.

Tak myśleliśmy! Zwłaszcza mój mąż. Od razu powiedział, iż nie ma mowy, żeby Wanda nas nie przyjęła. W końcu jesteśmy rodziną. choćby jeżeli daleką, choćby jeżeli widzieliśmy się ostatnio dziesięć lat temu, ale przecież rodzina. Prawda?

Prawda.

Mieszkasz teraz sama?

Sama.

W trzypokojowym mieszkaniu?

Tak.

Czyli możemy do ciebie przyjechać?

Przyjeżdżajcie.

Będziemy za godzinę. przez cały czas tam mieszkasz?

Nadal.

Więc czekaj. Zaraz będziemy.

Czekam odpowiedziała Wanda.

Odłożyła telefon na nocną szafkę, odwróciła się na drugi bok, nakryła głowę kołdrą i zasnęła, choćby nie przejmując się, iż wciąż nie wie, z kim rozmawiała.

Po godzinie rozległ się dzwonek do drzwi. Wanda spojrzała na zegarek, zamknęła oczy i odwróciła się plecami. Telefon znów zadzwonił. Wanda spała.

Po chwili ludzie zaczęli stukać w drzwi. Wanda była obojętna. W końcu telefon odezwał się ponownie.

Tak? powiedziała, nie otwierając oczu.

Wandeczko? rozradował się ten sam głos.

Tak.

To my! Jesteśmy pod drzwiami. Dzwonimy i pukamy, ale nie otwierasz.

Dzwonicie?

Tak!

Dlaczego was nie słyszę?

Nie wiem.

Spróbujcie jeszcze raz.

W mieszkaniu rozległ się dzwonek.

Dzwonimy powiedziała kobieta.

Nie odparła Wanda nie słyszę. A teraz zapukajcie.

W drzwi uderzyły pięści.

Pukamy!

Nie odpowiedziała Wanda nic nie słyszę.

Chyba coś pomieszałam westchnęła kobieta.

Co?

Gdzie teraz jesteś, Wandeczko?

Co masz na myśli? W domu.

Gdzie w domu?

W Radomiu rzuciła Wanda pierwsze, co przyszło jej do głowy. Gdzie indziej miałabym być?

Jak to w Radomiu? A nie w Warszawie?

Przeprowadziłam się dziewięć lat temu. Zaraz po rozwodzie.

Dlaczego?

Dlaczego się rozwiodłam?

Dlaczego się przeprowadziłaś?

Znudziła mi się Warszawa. Za dużo złych wspomnień.

W Radomiu lepiej?

Oczywiście. Dużo lepiej.

Co tam jest lepsze?

Wszystko. Cokolwiek bym robiła. I żadnych przykrych wspomnień. Ale po co ci to mówię? Przyjedźcie i przekonajcie się sami. Ile was jest?

Cztery osoby. Ja, mąż i dwoje dzieci. Starszy Marek, młodszy Jurek. Jurek właśnie po raz trzeci w tym roku próbuje dostać się na studia.

No to przyjeżdżajcie! U nas też jest świetny uniwersytet.

Kiedy mamy przyjechać?

Choćby teraz.

Teraz się nie da. Mam dużo spraw w Warszawie. Jurek chce studiować tylko tam. A my przyjechaliśmy, żeby znaleźć pracę. Planowaliśmy mieszkać z tobą rok. Ale wyszło, jak wyszło.

Więc dzisiaj nie przyjedziecie?

Nie.

Szkoda. Już się nastawiłam.

Nam też szkoda. choćby nie wiesz, jak bardzo.

Wiem.

Nie, nie wiesz. Jak pomyślę, co nas teraz czeka, odechciewa się żyć.

Wanda uznała, iż czas zakończyć rozmowę.

No dobrze powiedziała jeżeli nie możecie teraz, to przyjeżdżajcie, kiedy będzie wam wygodnie. Zawsze was ucieszy. A jak już się urządzicie w Warszawie, od razu daj mi adres. Przyjadę w odwiedziny. Też na tydzień czy dwa. A potem zobaczymy. W końcu w Warszawie nie mam już nikogo oprócz was. Umówione? Wyślesz mi swój adres?

Ale Wanda nie usłyszała odpowiedzi, bo połączenie się zerwało.

Idź do oryginalnego materiału