W Kórniku powstało Muzeum Dzieciństwa. – Dla kogo ono jest? dla wszystkich! Dzieci mogą u nas nie tylko zobaczyć zabawki sprzed lat, ale również się nimi pobawić. Dla dorosłych natomiast to sentymentalna podróż w czasie – zapewnia Maria Wieczorek, pomysłodawczyni i założycielka Muzeum.
Miała Pani swoją ulubioną zabawkę w dzieciństwie?
– Był nią miś Panduś. Dostałam go w 1989 roku od taty, który był marynarzem i przywiózł mi go z jednej ze swoich podróży na zachód. Panduś był wyjątkowy, ponieważ był miły i mięciutki, a nasze pluszaki, produkowane jeszcze w PRL-u, były zwykle twarde i nie dały się przytulać. Dlatego tamten miś był taki wyjątkowy. Był ze mną niemal wszędzie, przez ponad dziesięć lat towarzyszył mi w każdej podróży.
Dużo miała Pani zabawek?
– Tak jak wspomniałam, tata był marynarzem i dzięki temu miałam dostęp do zabawek u nas wówczas niedostępnych. W domu było ich sporo, często się nimi bawiłam, miałam też swoje ulubione, ale zabawki nie były wtedy dla mnie aż tak ważne.
Teraz chyba są, skoro postanowiła Pani otworzyć w Kórniku „Muzeum Dzieciństwa”…
– Tak się jakoś złożyło. Zawsze zazdrościłam kolegom i koleżankom, iż mają jakieś fajne hobby. No i ja w końcu to hobby również znalazłam. Pomysł na Muzeum narodził się dawno, bo jeszcze w 2012 roku, przy pisaniu pracy doktorskiej. Wcześniej ukończyłam pedagogikę i kulturoznawstwo i wraz z panią promotor szukałyśmy czegoś, co by połączyło dwa tematy – dzieci i kulturę. Wybór padł na domki dla lalek. No, i zaczęłam ten temat badać. W ramach zbierania materiałów byłam w Londynie, w V&A Museum of Childhood [funkcjonującym w tej chwili pod nazwą Young V&A], gdzie jest spora ekspozycja na ten temat. To właśnie tam przyszło mi do głowy, aby przełożyć to na nasz grunt. W Polsce są wprawdzie muzea zabawek, w Karpaczu, czy w Kudowie. Nie ma natomiast muzeum dzieciństwa. A dzieciństwo to szerszy temat niż zabawki, bo można do niego zaliczyć również ubranka, piórniki, bloki rysunkowe…
Ile ma Pani eksponatów w Muzeum i jak one do Pani trafiły?
– Jest ich kilka tysięcy. Oczywiście nie wszystkie są na wystawie, bo trudno by się było wówczas skupić na konkretnym eksponacie, a one – tak jak sama nazwa wskazuje – powinny być wyeksponowane. Nie ukrywam jednak, iż niemal codziennie, coś tutaj dokładamy. Jak trafiają? Kilkoma drogami. Pierwsza, to zakupy. Szukam ich w internecie i na pchlich targach. Najczęściej jeżdżę na te w okolicy Poznania, ale zdarza się, iż ruszam też dalej – np. do Edynburga. W Polsce mój ulubiony targ to ten w Bytomiu. W tej chwili doszło już do tego, iż jak jeżdżę z rodziną na wakacje, to szukamy miejsc właśnie pod kątem zabawek i wszystkiego co z nimi związane. Tak na przykład trafiliśmy na Rodos, gdzie jest muzeum zabawek.
A te inne drogi pozyskiwania zabawek?
Druga, to dary i jest ich naprawdę sporo. Trzecia, to… śmietniki, bo to właśnie tam trafiają zabawki, które nie są już nikomu potrzebne. Na szczęście, powstały grupy w sieci, takie jak „Uwaga! Śmieciarka jedzie”, na których ludzie piszą, co i gdzie można znaleźć. I jeżeli ja taką informację dostanę, to od razu wszystko odstawiam na bok i jadę.
I teraz te wszystkie dary i znaleziska można oglądać w Muzeum?
– Jak każdy kolekcjoner, w pewnym momencie uznałam, iż warto się tą swoją pasją podzielić z innymi. Pierwszą wystawę – „Beztroskie lata dzieciństwa” miałam w 2017 roku w Karpaczu. Potem moje eksponaty trafiały jeszcze do wielu różnych miejsc w Polsce. W końcu jednak uznałam, iż mam dość ciągłego pakowania i wysyłania zabawek, i postanowiłam stworzyć coś swojego, tutaj na miejscu. I tak, w październiku tego roku powstało w Kórniku Muzeum Dzieciństwa.
Jakie eksponaty cieszą się szczególnym zainteresowaniem odwiedzających?
– Jedni lubią lalki, inni samochodziki. Każdy ma inne zainteresowania. Trudno też wskazać najbardziej cenną zabawkę. Bo tutaj nie o jej wartość materialną chodzi, ale bardziej o tę sentymentalną. Dla mnie na przykład taką wartość ma lalka z Jarkowic, w tej miejscowości działało kiedyś przedsiębiorstwo produkujące zabawki. I teraz te lalki to prawdziwy rarytas.
Co jeszcze oferuje Muzeum?
– Mamy sporą przestrzeń, bo dwieście metrów kwadratowych. Ponieważ nie chciałam, aby dzieci mogły patrzeć na zabawki wyłącznie przez szybę, wykorzystujemy ją także do zabawy. W planach mamy prowadzenie warsztatów dla przedszkoli i szkół. Ale zachęcamy do odwiedzin także dorosłych, bo jak to stwierdził jeden z odwiedzających, nasze Muzeum jest przede wszystkim dla nich, chociaż – z tego co obserwujemy – to dzieci również dobrze się tu czują.
Z tego co widzę, sporo w tym racji…
– Tutaj można sobie przypomnieć, czym się kiedyś bawiliśmy. To taka sentymentalna podróż w czasy dzieciństwa.
O zabawkach napisała Pani również książkę.
– „Zabawki. Podróż do świata dzieciństwa w PRL-u” dopiero co się ukazały. W publikacji można znaleźć sporo informacji, nie tylko o tym czym się kiedyś bawiono, ale też gdzie te zabawki produkowano. Wiele z nich znajduje się zresztą w naszym Muzeum…
Rozmawiał Tomasz Sikorski














