Mama Tomasza Komendy nie wytrzymała emocji. Wybiegła z sali sądowej

natemat.pl 2 godzin temu
Niedawno ruszyła sprawa spadku po zmarłym Tomaszu Komendzie. Zostawił po sobie testament, w którym wskazał spadkobiercę innego niż jego jedyny, małoletni syn. Sprawę rozpatruje sąd we Wrocławiu, a budzi ona ogromne emocje wśród jego najbliższych.


Tomasz Komenda to najsłynniejszy niesłusznie osadzony w więzieniu w Polsce. Trafił do niego jako 23-latek i spędził w nim aż 18 lat. Mężczyznę skazano na 25 lat więzienia za gwałt i zabójstwo nastolatki, których nie dokonał. Do zbrodni doszło w noc sylwestrową 1996 roku z 31 grudnia na 1 stycznia 1997 roku w Miłoszycach.


Ostatecznie kilka lat temu Tomasz Komenda wyszedł na wolność. Zmarł w 2024 roku na chorobę nowotworową. W listopadzie ruszyła jego sprawa spadkowa. Rozpatruje ją sąd we Wrocławiu.


Wniosek wpłynął do sądu już 10 dni po pogrzebie Tomasza Komendy, 8 marca 2024 roku. Pierwsza rozprawa odbyła się 16 października.

Sąd. Rozprawa spadkowa Tomasza Komendy. Jego mama wybiegła z sali



Małoletniego Filipa Komendę, jedynego syna Tomasza Komendy reprezentuje w sądzie Anna Walter, jego mama. Jednak ani Gerard Komenda, ani Anna Walter nie pojawili się we wrocławskim sądzie 29 listopada.

Była za to Teresa Klemańska. Zanim zaczęła zeznawać, miała na twarzy niepokój i smutek. Towarzyszył jej Krzysztof Klemański. W pewnym momencie mama Tomasza Komendy wybiegła zapłakana z sądu – podaje "Fakt".


– (...) prawdopodobnie była świadkiem wezwanym przez sąd. Może zeznawać co do okoliczności związanych ze sporządzeniem testamentu przez pana Tomasza Komendę. To też na pewno wiąże się z odtwarzaniem okoliczności związanych ze zmarłym synem. Nic dziwnego, iż matce, która straciła syna, towarzyszy trudny do opanowania stres – komentował dla "Faktu" mecenas Jakub Placek, adwokat, który specjalizuje się między innymi w sprawach dziedziczenia.



Ostatnio pisaliśmy też o wstrząsających słowach brata Tomasza Komendy, który wspominał jego ostatnie lata. – Wszystko działo się za szybko, zrobiono z niego celebrytę, a on nie był na to gotowy – powiedział w wywiadzie Krzysztof Klemański, przyrodni brat Tomasza Komendy.

– Za gwałtownie odszedł, nie tak powinno być. I jeszcze, iż to się wydarzyło w takich okolicznościach. Częściej miałem z nim kontakt w więzieniu, niż jak wyszedł – powiedział Klemański w rozmowie z wrocławską "Gazetą Wyborczą".


Mężczyzna wspominał, iż od dzieciństwa byli ze sobą zżyci. – Jak już dorośliśmy i zaczęło się imprezowanie, wyciągałem jego i Maćka, naszego najstarszego brata, z baletów – dodał.

Idź do oryginalnego materiału