Kawiarnia literacka: Michał R. Wiśniewski | Wszystko o moich matkach

polityka.pl 3 miesięcy temu
Książki rozpadały się od czytania, po tym poznawało się, która jest najbardziej ukochana. Dzień Ojca to doroczny medialny rytuał. Łapie się znanych mężczyzn i pyta: „Czego nauczył pana ojciec?”. Jednocześnie pojawiają się narzekania na męskość w kryzysie. Skoro faceci krócej żyją i w ogóle gorzej sobie radzą, to może zamiast męskich wzorców powinniśmy iść śladem kobiet? Polecam – mnie wychowywały czytające i piszące kobiety.

Mama sprowadziła mnie na świat, nauczyła chodzić, mówić i czytać. Sama zawsze dużo czytała, w młodości chowając się pod kołdrą z latarką; babcia czytanie uznawała za stratę czasu. W naszym robotniczym domu mieliśmy biblioteczkę pełną przeróżnych książek – kryminały Joe’go Alexa stały obok współczesnej prozy francuskiej i polskiej klasyki; książki były wówczas rarytasem, kupowanym spod lady lub prosto z ciężarówki na kiermaszu.

Książki rozpadały się od czytania, po tym poznawało się, która jest najbardziej ukochana. Rozpadły mi się dwie – „Gdzie ten skarb” Marty Tomaszewskiej i „Tajemnica zielonej pieczęci” Hanny Ożogowskiej. Ta pierwsza była nie tylko doskonałą opowieścią o dojrzewaniu, odkrywaniu swojego potencjału skrytego pod warstwą tępego buntu, ale i skarbnicą powiedzonek, których używam do dziś. Ta druga to chyba najdoskonalsza powieść Ożogowskiej, gdzie udało jej się połączyć i humor, i romans, i przygodę.

Dopiero po latach zacząłem zwracać uwagę, iż najlepiej o chłopcach pisały kobiety; może dlatego, iż doskonale znały męską, obowiązującą kulturę, a jednocześnie miały do niej dystans. Może dlatego, iż pisząc o przygodach młodych samców, nie musiały konfrontować się z homunkulusem chłopca żyjącym w każdym dorosłym mężczyźnie. Było to widać u Ożogowskiej, która nakreśliła cudownego i kochanego gamonia Jacka w „Chłopaku na opak” (dziś doceniam ten nienachalny dydaktyzm uczenia się na cudzych błędach), ale na szczyty wspięła się Sue Townsend.

Idź do oryginalnego materiału