
Wyjątkowo różnorodną, a momentami wręcz zaskakującą formą i treścią wystawę Struktury rzeczywistości autorstwa Artura Szydlika można oglądać na ostatnim piętrze Miejskiej Biblioteki w Wyszkowie od 14 marca. Wernisaż przyciągnął tłumy mieszkańców i gości, wśród których znaleźli się m.in. zastępca burmistrza Piotr Eychler z małżonką, dyrektor Domu Kultury w Łochowie oraz wielu przyjaciół i fanów twórczości artysty.
Artur Szydlik – absolwent rzemiosła artystycznego, filozof i kulturoznawca – okazał się nie tylko niezwykle płodnym twórcą (wiele jego dzieł nie zmieściło się w sali, dlatego część zaprezentowano w formie multimedialnej), ale również świetnym gawędziarzem z ogromnym poczuciem humoru.
Wystawę rzeźby i asamblażu otworzyła w sali Ludwiga Maciąga dyrektor biblioteki, Małgorzata Ślesik-Nasiadko: – Struktury dzisiejszej rzeczywistości tak się zagęściły, że aż mi mowę odebrało. Wspaniała frekwencja, ale nie dziwię się – mamy przecież wspaniałego artystę – mówiła.
Podkreśliła, że twórczość autora z Nowej Osuchowej „otwiera oczy”: – Potrafi zauważyć w codziennej, szarej rzeczywistości coś, co my byśmy pewnie pominęli. Nadaje temu nowy sens, nowy wymiar, i to jeszcze z poczuciem humoru. Ale też głębokie i refleksyjne. Po dziesięciu latach – poprzednia wystawa odbyła się w 2015 roku w WOK „Hutnik” – znowu możemy podziwiać jego prace w Wyszkowie – dodała.
Dlaczego struktura rzeczywistości?
– Tak naprawdę spodobał mi się ten tytuł. Oczywiście to nie taka struktura, jaką mają na myśli fizycy czy chemicy – bo się na tym zwyczajnie nie znam. Z chemii to ja tylko wiem, że liczą się udane związki, ale to już inna kwestia – żartował autor. – Mnie bliższa jest koncepcja struktury rzeczywistości w ujęciu profesora Leona Chwistka, który pisał o wielości rzeczywistości. Dlatego tworzę w różnych technikach, podejmuję różne tematy. Można mieć wrażenie, że wystawa jest niespójna, że skaczemy z kwiatka na kwiatek – ale wydaje mi się, że to właśnie spójność – bo taka jest nasza rzeczywistość: zmienna – tłumaczył.
Rzeźbiarz przyznał, że jego twórczość jest różnorodna, bo – jak mówi – „bierze przykład z Boga”.
– Tyle że u Pana Boga wszystko jest doskonałe, a tworzenie odbywa się z niczego. U mnie to bardziej twórczość przez duże „tfu” – śmiał się. – Staram się, by to było dobre, ale widzę swoje ograniczenia, udręki, zaniechania. Jedne rzeczy wychodzą, inne nie. Coś się jednak z tego dzieje. Obserwuję to, co mnie otacza, i przenoszę to w formę plastyczną. To pewien język symbolu – sztuka dodaje nową wartość – mówił.
Odwołał się również do fenomenologii Romana Ingardena: – Sztuka jest bytem intencjonalnym, wielowarstwowym. Jest niedookreślona, nigdy nieskończona, zawsze otwarta. Dopiero widz dokonuje konkretyzacji dzieła sztuki, nadaje mu ostateczny kształt jako przedmiotowi estetycznemu. Dopiero w tym kontakcie sztuka staje się tym, czym ma być.
Na wystawie, obok rzeźb, można było podziwiać również asamblaże – przestrzenną formę kolażu, budowaną z przedmiotów codziennego użytku. Artysta chętnie opowiadał o swoich pracach, zdradzając historie ich powstania, źródła inspiracji oraz symbolikę – często zabarwione zabawną anegdotą.
– To dawno miało pójść na opał. Ale patrzę – ciekawy kształt, szkoda. A że przy okazji w moim złomie stały nogi od deski do prasowania, zauważyłem, że razem pięknie pasują. I mamy ową ornitologiczną formę – mówił, prezentując jedną ze swoich rzeźb.
Na wernisażu można było zobaczyć również fotografie rodzinnego nagrobka artysty oraz pomnika „Kurpia Białego” w Osuchowej.
– Chciałem też oddać hołd ojcu tym świątkiem. To nie jest kopia jego rzeźby, ale jakby stworzenie jej na nowo – opowiadał.
Publiczność miała również okazję zobaczyć slajdy z innymi pracami, które nie zmieściły się w przestrzeni biblioteki. Artysta prezentował m.in. „Gwałt”, „Blacharę”, postać z czasomierzem w kroczu (inspirowaną kolegą z problemami w relacjach z kobietami), „Powrót z imprezy”, „Pij, bracie, pij”, „Przemówienie szatana”, a także urocze rzeźby kotów, psów czy też mroczną twarz z zegarkami w oczach i opadającymi paskami.
– Nie wiadomo, czy ona płacze z powodu upływu czasu, czy sam płacz jest stratą czasu – komentował autor. I dodawał: – Większość z tych prac to historie tragiczne albo tragikomiczne.
Wieczór wzbogacił muzycznie saksofonista Marcin Płochocki.
*****************************
Artur Szydlik urodził się w 1977 roku w Warszawie, mieszka w Nowej Osuchowej. Jest absolwentem Szkoły Rzemiosł Artystycznych w Warszawie. Studiował filozofię na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz ukończył studia podyplomowe z wiedzy o kulturze na Uniwersytecie Warszawskim.
Był nauczycielem w Szkole Rzemiosł Artystycznych w Warszawie (dział metaloplastyki i snycerstwa), pracował m.in. w LO im. M. Kopernika w Ostrowi Mazowieckiej oraz w Zespole Szkół nr 1 w Wyszkowie. Obecnie uczy filozofii i zajęć artystycznych w Zespole Szkół nr 3 w Wyszkowie.
Jest autorem m.in. pomnika 800-lecia Osuchowej, pomnika Powstańców Styczniowych oraz „Kurpia Białego” w Osuchowej. Wykonał reliefy na drzwiach kościoła pw. św. Piotra i Pawła w Osuchowej oraz liczne wizerunki patronów szkół. Uczestniczył w kilku plenerach plastycznych, m.in. w Łochowie, gdzie jego rzeźby znajdują się w przestrzeni publicznej. Ma na koncie 30 wystaw indywidualnych.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie