Mel Gibson na stałe zapisał się na kartach historii światowej kinematografii. W trakcie swojej kariery aktor i reżyser zdobył wiele nagród oraz wyróżnień, równocześnie będąc przez wiele lat postacią niemile widzianą w Hollywood – a wszystko z powodu oskarżeń o antysemityzm i przypadki łamania prawa.
Chociażby w 2011 roku artysta utracił prawo do posiadania broni po skazaniu na 3 lata więzienia w zawieszeniu za przemoc domową wobec swojej byłej partnerki, Oksany Grigorievy. Według relacji kobiety, artysta uderzył ją w twarz, łamiąc przy tym dwa zęby. Nie przyznał się wówczas do winy, jednak wymierzono mu karę prac społecznych, trzyletni nadzór sądowy i karę grzywny. Teraz ta sprawa powróciła w nowej odsłonie.
Mel Gibson chce pozwolenia na broń
Mel Gibson przez długi czas przed wyborami nie chciał wprost wyrażać swojego poparcia dla Trumpa, choć nie miał nic przeciwko publicznemu krytykowaniu Kamali Harris. Pod koniec stycznia był dużo bardziej otwarty w swoim uwielbieniu dla prezydenta USA, a po głosowaniu już zupełnie się nie ograniczał w publicznym chwaleniu biznesmena. Obecnie należy do bliskich współpracowników Donalda Trumpa. Wraz z dwoma innymi reprezentantami „starego” Hollywood został nawet przez niego wskazany do roli ambasadora w środowisku aktorskim.
Teraz, według najświeższych informacji „New York Timesa”, okazuje się, że bliskie stosunki z Donaldem Trumpem mają być dla 69-letniego artysty dosyć opłacalne. Otóż prawnik reprezentujący Gibsona miał niedługo po ogłoszeniu go „ambasadorem” zwrócić się Departamentu Sprawiedliwości o przywrócenie mu prawa do posiadania broni. Wówczas Elizabeth G. Oyer, pełniąca do niedawna rolę pełnomocniczki ds. ułaskawień w Departamencie Sprawiedliwości, trafiła do specjalnej grupy roboczej, która miała za zadanie opracować listę kandydatów do przywrócenia tego prawa.
Kobieta stworzyła listę 95 osób, których wyroki wydano kilka dekad temu, albo uznano, że ryzyko ich recydywy jest niskie. Następnie lista trafiła do biura zastępcy prokuratora generalnego USA Todda Blanche'a, które to skróciło ją do 9 nazwisk. Później Oyer została poproszona o to, by do listy dopisać też Mela Gibsona. Do prośby dołączono wniosek jego prawnika, w którym argumentował, że Gibson został wytypowany przez prezydenta na specjalne stanowisko „ambasadora przy Hollywood”, a także stworzył odnoszące sukcesy filmy. Mimo tego, Elizabeth G. Oyer nie zgodziła się na wyrażenie takiej rekomendacji i zwróciła uwagę, że – w przeciwieństwie do niego – pozostali kandydaci z listy zostali szczegółowo sprawdzeni, w celu ustalenia prawdopodobieństwa popełnienia przez nich kolejnego przestępstwa.
– Przywrócenie [prawa do posiadania – przyp.red.] broni sprawcom przemocy domowej to poważna sprawa, która nie jest czymś, co mogę lekkomyślnie zarekomendować. Istnieją realne konsekwencje wynikające z posiadania broni palnej przez osoby, które w przeszłości stosowały przemoc domową – powiedziała w rozmowie z „New York Times”.
Po swojej decyzji Elizabeth G. Oyer odebrała telefon od wysokiego rangą urzędnika, który wyjaśnił jej, że „Mel Gibson ma osobiste relacje z prezydentem Trumpem i powinna to być wystarczająca podstawa do wydania rekomendacji. I że mądrze byłoby ją wydać” – pisze nowojorski dziennik. Kilka godzin później w piątek 7 marca wręczono jej z kolei pismo informujące o dymisji i wyprowadzoną ją z budynku. Oficjalnie urzędniczka nie została poinformowana o powodach zwolnienia.
Co ciekawe, przedstawiciele Departamentu Sprawiedliwości twierdzą, że sprawa Gibsona nie miała wpływu na zakończenie współpracy z Oyer. Na łamach „The New York Times” można natomiast przeczytać, że zwolnienie kobiety wpisuje się w szerszą falę zmian kadrowych, w ramach których administracja Trumpa usuwa lub degraduje wielu kluczowych pracowników Departamentu Sprawiedliwości.
Czytaj też:
Madonna uderza w Donalda Trumpa. „To bardzo przykre”Czytaj też:
Jane Fonda uderzyła w Donalda Trumpa. „Mnóstwo ludzi zostanie zranionych”Czytaj też:
Krzysztof Zalewski ostro o prezydencie USA. „W***ć Trumpa”