Chcesz mojego męża? Zabierz go!” – powiedziała żona z uśmiechem do nieznajomej, która pojawiła się w jej drzwiach.

polregion.pl 3 tygodni temu

Chcesz mojego męża? Proszę bardzo! powiedziała żona z uśmiechem, patrząc na nieznajomą kobietę stojącą w drzwiach.

Czekaj chwilę, Kasia! Ktoś dzwoni. Oddzwonię, jak się dowiem, kto to i czego chce, rzuciła Ewa niechętnie, przerywając rozmowę telefoniczną z przyjaciółką z dzieciństwa. Kasia opowiadała jej z humorem o przyjęciu urodzinowym swojej teściowej, a Ewa śmiała się tak, jakby oglądała najlepszy kabaret.

Podeszła do drzwi, zajrzała przez wizjer i zastygła w zdumieniu. Spodziewała się sąsiada, bo obcy nie mieli łatwego wstępu do ich strzeżonego budynku. Ale przed drzwiami stała młoda kobieta o dziwnym wyglądzie, której nigdy wcześniej nie widziała.

Postanowiła nie otwierać lepiej unikać kontaktów z nieznajomymi, zwłaszcza w czasach pełnych oszustów. Ewa miała jasną zasadę: żadnych rozmów z obcymi. Naciągacze polowali na łatwowiernych, ale ona do nich nie należała.

Sięgnęła po telefon, by wrócić do rozmowy z Kasią, ale dzwonek rozległ się ponownie. Kobieta na zewnątrz była uparta, pewna, iż ktoś jest w domu, i zdecydowana doczekać się odpowiedzi.

Ewa była sama w mieszkaniu; jej mąż, Marek, poszedł do kolegi pomóc mu w pracach w ogrodzie. Wróciła do drzwi i znów spojrzała przez wizjer, przyglądając się nieznajomej dokładniej.

Coś w niej wydawało się dziwne i jednocześnie żałosne, ale Ewa nie czuła zagrożenia.

Co najgorszego może się stać, jeżeli otworzę i każę jej iść? Potem wrócę do spokojnego weekendu, pomyślała. Pewnie się zgubiła albo próbuje wcisnąć mi kolejny bezwartościowy produkt.

Zdecydowana, otworzyła drzwi. Kobieta na korytarzu natychmiast się wyprostowała, nerwowo poprawiając włosy, zanim zaczęła mówić.

Dzień dobry! To pani Ewa? zapytała, bawiąc się chustą na szyi. No oczywiście, iż pani po co w ogóle pytam?

Ciekawe, pomyślała Ewa. Oszuści stają się coraz bardziej wyszukani. choćby wie, jak mam na imię.

Kim pani jest i czego chce? Stoi pani tu od pięciu minut. Nie zapraszałam pani, więc niech pani mówi, o co chodzi, albo idzie! powiedziała Ewa stanowczo.

Marek jest w domu? zapytała nieznajoma, zaskakując Ewę.

No proszę! pomyślała Ewa, podejrzliwie. Zna choćby imię mojego męża. Jest przygotowana.

Przyszła pani do Marka? spytała, choć zamierzała powiedzieć coś zupełnie innego.

Nie, przyszłam porozmawiać z panią. Ale jeżeli Marek jest w domu, będzie mi trudniej, odparła kobieta z dziwną szczerością.

Trudniej? O co chodzi? zastanawiała się Ewa, coraz bardziej zaciekawiona.

Nie ma go. Czego pani chce?

Może lepiej wejdziemy do środka. Dziwnie rozmawiać o takich rzeczach na korytarzu, zasugerowała kobieta, nabierając pewności.

Nie ma mowy! Nie znam pani i nie wpuszczam obcych. Niech pani powie, o co chodzi, i to szybko, odparła Ewa.

Naprawdę chce pani rozmawiać o szczegółach mojego związku z Markiem tu, przed sąsiadami? uśmiechnęła się kobieta ironicznie.

Co? Jaki związek? wykrzyknęła Ewa głośniej, niż zamierzała.

Ewa, wszystko w porządku? Dlaczego krzyczysz? zapytała pani Kowalska, sąsiadka z piętra, która właśnie wyszła z windy.

Ach, dzień dobry, pani Kowalska! Wszystko gra. Jak tam pogoda? próbowała Ewa odwrócić uwagę.

Chyba będzie padać, odpowiedziała sąsiadka, choć wyraźnie nie spieszyła się do siebie, zaciekawiona sytuacją.

Proszę wejść, powiedziała Ewa niechętnie, wskazując kobiecie drogę.

Gdy znalazły się w środku, nieznajoma rozglądała się po mieszkaniu z zainteresowaniem, zatrzymując wzrok na różnych przedmiotach.

Ma pani pięć minut. Proszę mówić, oświadczyła Ewa, blokując jej drogę do salonu. To nie muzeum.

Nazywam się Kinga, zaczęła kobieta, zdejmując chustę i płaszcz. Marek i ja jesteśmy w sobie zakochani.

Och, jakie banały! Nie mogła pani wymyślić czegoś oryginalniejszego? przerwała jej Ewa z sarkastycznym uśmiechem.

Co w tym banalnego? Ludzie się zakochują to się zdarza. Nie jest pani pierwszą żoną, której mąż odszedł, odparła Kinga pewnie, próbując ominąć Ewę.

I jest pani pewna, iż on już mnie nie kocha, a kocha panią? spytała Ewa, wciąż uśmiechnięta.

Absolutnie! Inaczej nie byłabym tu, odrzekła Kinga śmiało.

Problem w tym, iż mój mąż nie kocha nikogo. Nie potrafi. Więc się pani myli, droga pani, powiedziała Ewa spokojnie.

Kinga próbowała coś odpowiedzieć, ale w tej chwili drzwi się otworzyły i wszedł Marek

wszedł Marek, wyraźnie zaskoczony widokiem nieznajomej w przedpokoju.

Kinga? Co ty tu robisz w sobotę? Coś się stało w pracy? zapytał zdezorientowany.

Nie, przyszła po ciebie, oznajmiła Ewa, rozkoszując się sytuacją.

Po mnie? Co masz na myśli? Czy coś się stało w biurze? dopytywał Marek, coraz bardziej zmieszany.

Nie, kochanie. Przyszła, żeby cię zabrać. Na zawsze, odparła Ewa z ironicznym uśmiechem.

Kinga, wyraźnie zażenowana, gwałtownie narzuciła płaszcz i zaczęła się wycofywać w stronę drzwi.

Już pani idzie? A co z Markiem? Nie po niego pani przyszła? Szczerze mówiąc, chętnie go pani oddam, zażartowała Ewa, prowokując ją.

Ale Kinga już wyszła, nie mówiąc ani słowa.

O co chodziło w tej całej historii? spytał Marek, kompletnie zbity z tropu.

Ty mi powiedz! Dlaczego ta odważna dama pojawiła się tu, żądając rozwodu i twierdząc, iż się do niej wprowadzisz? zapytała Ewa, krzyżując ręce.

Mówisz poważnie? odpowiedział Marek, wyglądając na autentycznie zszokowanego. Nie mam pojęcia, o co chodzi. Zachowywała się dziwnie w biurze, ale nie dałem jej żadnych powodów. Mam dość tych głupot. Obiecałem ci, pamiętasz?

Idź do oryginalnego materiału