Zdaniem aktora wprowadzanie do sklepów dekoracji świątecznych w listopadzie ma dwie strony medalu. Menedżerowie widząc zainteresowanie konsumentów takim asortymentem, dostosowują się bowiem do ich potrzeb, umożliwiają zapoznanie się z ofertą i zaplanowanie zakupów. Z kolei witryny sklepowe przez kilka tygodni zapełnione mikołajami, choinkami i bombkami mogą też powodować przesyt, przez co z roku na rok słabiej odczuwamy magię świąt.
Artur Barciś zauważa, iż to rynek decyduje o tym, co się sprzedaje, a konsumenci mają wolność wyboru, kiedy i jak zaczynają przygotowania do świąt. Od kilku lat tradycją stało się już jednak, iż ledwo ze sklepów znikają znicze, a już pojawiają się dekoracje związane z Bożym Narodzeniem.
– Nie mam czasu chodzić po sklepach i adekwatnie tego nie widzę, iż coś się tam zmieniło, ale wiem, iż wystawy sklepowe już zaczynają być świąteczne, chociaż mamy dopiero listopad. Generalnie to jest biznes, jak ludzie chcą kupować takie rzeczy wcześniej, to sobie kupują, to jest rynek. Decydują o tym menedżerowie sklepów i o ile oni mają z tego zysk, to trudno, niech sobie tak będzie. Ja przecież nie będę walczył z wiatrakami – mówi agencji Newseria Lifestyle Artura Barciś.
Za ciosem idą również influencerzy, którzy już od kilku tygodni publikują na swoich profilach rolki ze świątecznymi inspiracjami. Artur Barciś zaznacza jednak, iż nie obserwuje trendów w mediach społecznościowych, więc nie wie, jakie filmiki cieszą się teraz największą popularnością.
– Media społecznościowe mnie też średnio dotyczą, bo ja mam tylko fanpage na Facebooku i od niedawna, od pół roku jestem na Instagramie, ale jeszcze nie umiem go kompletnie obsługiwać i nie wiem, czy się nauczę – dodaje.
Aktor jest tradycjonalistą, uważa, iż na wszystko przychodzi odpowiedni czas i nie ulega presji. Zgodnie z kalendarzem Boże Narodzenie świętuje pod koniec grudnia.
– Ja świąt nie zaczynam wcześniej. A słuchanie kolęd już w listopadzie sprawia, iż po prostu one się zaczynają nudzić – dodaje Artur Barciś.